Wszyscy pamiętacie pewnie, jak rok temu Hania Lis postanowiła stanąć murem za swoim mężem i demonstracyjnie zrezygnowała z pracy w Polsacie po tym, jak zdjęto z anteny Co z tą Polską?. Tłumaczyła, że "nie wyobraża sobie" pracy dla firmy, która go zwolniła. Dziś są więc uzasadnione "obawy", że Tomek zrobi to samo. Skoro Hania wylatuje z Wiadomości, czy tym razem jej mąż uniesie się honorem?
Nie bądźmy naiwni. Tomek zbyt dużo zarabia w TVP i dobrze wie, że ani TVN, ani Polsat (trudno sobie wyobrazić, żeby teraz tam wrócił) nie zaproponuje mu kilkuset tysięcy złotych miesięcznie. To tylko potwierdza, że choć zapewne zarabia na swoją pensję, dostaje od stacji nierynkowe pieniądze. Prywatna firma nigdy nie odda aż tak wielkiej części zysku pracownikowi.
Nic dziwnego więc, że Hania reaguje nerwowo na takie spekulacje. Nie chce, by jej mąż stracił status najlepiej zarabiającego polskiego dziennikarza:
W ogóle nie rozmawiamy na ten temat w domu - przekonuje w rozmowie z Faktem. Nie bierzemy takiej ewentualności pod uwagę. Mój mąż nawet nie myśli o składaniu wymówienia. Na pewno będzie to dla niego dość niekomfortowa sytuacja. Ale jest on związany z telewizją publiczną kontraktem i nie ma powodów, by go zrywać. Umowa telewizji z Tomkiem jest podpisana na konkretną liczbę odcinków.
Przypomnijmy - Hanna również była związana kontraktem z Polsatem. A jednak gdy tylko zwolniono Tomka, ogłosiła na antenie, że odchodzi. Dziś na wspomnienie tego tłumaczy: Zwolniłam sie z Wydarzeń, bo nie wyobrażałam sobie dalszej współpracy z tą stacją. To była decyzja zawodowa, a nie prywatna.
Czy na pewno?