Conor McGregor zdobył sławę jako jeden z najlepszych, najbogatszych i najbardziej kontrowersyjnych współczesnych sportowców. O Irlandczyku mówi się dużo nie tylko w kontekście godnych podziwu umiejętności, ale również licznych skandali: Conor znany jest z sensacyjnych wypowiedzi, słabości do wdawania się w awantury i bójki oraz demolowania pokoi hotelowych.
Wygląda na to, że niepokorny zawodnik MMA znów wpadł w niemałe kłopoty. Jak podaje Daily Mail, w poniedziałek nad ranem czasu amerykańskiego policja zatrzymała McGregora pod hotelem Fontainebleau w Miami Beach pod zarzutem rozboju i wandalizmu. Gdy 30-latek opuszczał luksusowy kurort, gdzie świętował z rodziną 60. urodziny matki, do Conora podszedł fan i zaczął robić mu zdjęcia telefonem komórkowym. Były mistrz UFC dostał ataku szału, wyrwał mężczyźnie wartą około tysiąca dolarów komórkę z ręki i roztrzaskał ją o ziemię. Następnie Conor zdeptał ją, po czym wsadził pozostałości po telefonie do kieszeni i odszedł. Niedługo później McGregor wylądował w areszcie, z którego wypuszczono go dopiero po wpłaceniu kaucji w wysokości 12 500 dolarów. Jak podaje Daily Mail, sportowcowi grozi kara od 3 do 20 lat pozbawienia wolności.
Prawnik McGregora wystosował oficjalne oświadczenie w imieniu Conora, w którym zaznaczył, że McGregor "docenia szybką reakcję organów władzy".
Ostatniego wieczoru Conor McGregor był zamieszany w drobną kłótnię o telefon komórkowy, która wymagała egzekwowania prawa - czytamy w oświadczeniu. McGregor docenia szybką reakcję organów władzy i zobowiązuje się do pełnej współpracy.