Kate Winslet ostatnio coraz częściej pojawia się w mediach, głównie za sprawą nadchodzącej premiery nowego filmu z jej udziałem, Revolutionary Road. W jednym z udzielonych wywiadów wyznała, że bardzo żałuje czegoś, co zrobiła ponad 11 lat temu.
Winslet spotykała się przez ponad pięć lat z aktorem i pisarzem, Stephenem Tredrem. W czasie, kiedy kręciła swój pierwszy hit, Titanica, Stephen umierał na raka kości. Wtedy poprosił ją, żeby od niego odeszła... Twierdził, że tak będzie lepiej dla młodej i początkującej aktorki, jaką wtedy była Kate.
Puścił mnie wolno, zrobił to dla mnie i to był z jego strony swoisty akt miłosierdzia, jaki jest w stanie zrobić człowiek dla kogoś, kogo się bardzo kocha - stwierdziła. Kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, to chciałabym, żeby nigdy mnie o to nie poprosił. Upierał się, że opieka nad nim może mi zrujnować karierę, która wtedy dopiero się zaczynała. Ale ja powinnam była z nim zostać, po prostu. To nie mogło się skończyć inaczej, ale ja powinnam być z nim do końca. Odszedł tak szybko, ale ja nadal bardzo dobrze pamiętam chwile spędzone z nim.
Dzisiaj Winslet żałuje tego, co zrobiła. Po tylu latach patrzy na wszystko inaczej i mimo że teraz jest żoną reżysera Sama Mendesa, twierdzi, że nadal kocha Stephena: Opowiadam o nim, jakbym go kochała i tak w istocie jest. Nadal ogarnia mnie smutek, kiedy o tym myślę.
Cóż, wtedy co innego było dla niej ważniejsze.