Miniony tydzień znów był pechowy dla celebrytów za kierownicą. Chociaż policja od dawna udowadnia, że jest odporna na urok znanych z mediów twarzy, niektórym nadal wydaje się, że wolno im łamać przepisy drogowe tylko dlatego, że są odrobinę bardziej znani od innych.
Przeważnie są to drobne przewinienia, co nie znaczy, że niewarte napiętnowania, jak parkowanie w niedozwolonych miejscach czy "zapominanie" o uiszczeniu opłaty w parkomacie.
Ale zdarzają się poważne sytuacje, które mogły skończyć się tragicznie, jak pijackie rajdy w wykonaniu Ilony Felicjańskiej, Joanny Liszowskiej, Daniela Olbrychskiego czy Tomasza Stockingera.
Wszyscy na szczęście zostali przyłapani i musieli pożegnać się z prawem jazdy na jakiś czas. Akurat wymieniona czwórka zastosowała się do orzeczenia sądu, czego niestety nie można powiedzieć o Krzysztofie Włodarczyku, który w minioną niedzielę został przyłapany na próbie samochodowej szarży na teren zamknięty dla ruchu kołowego. Okazało się, że nie dość, że prowadził samochód, mając administracyjnie zatrzymane prawo jazdy to jeszcze kierowany przez niego volkswagen golf był poszukiwany przez firmę leasingową.
W rozmowie z Faktem, bokser podkreśla, że nie ma sobie absolutnie nic do zarzucenia.
Nie jestem przestępcą - zapewnia. Ja nie kradnę, nie oszukuję ludzi. Jestem sportowcem, który naprawdę bardzo ciężko pracuje na swój byt. Jeśli ktoś miał do czynienia ze sportem to chyba wie, co to znaczy. Prawo jazdy straciłem wcześniej nie za jazdę po alkoholu, bo w ogóle nie piję, nie za spowodowanie wypadków, bo nigdy nikt nie ucierpiał w mojej winy. Straciłem je za punkty. Musiałem jakoś zarabiać. Płacę alimenty na dwójkę dzieci.
Zauważyliście? Przypomniał sobie, że ma drugie.Do niedawna, zdaniem mamy dziecka, nie było to wcale takie oczywiste...
A jak pan myśli, z czego żyję? - pyta dramatycznie bokser. Tylko z tego, co zarobię na ringu? Nie. Ja żyję też z tego, że pojadę gdzieś, gdzie opowiem o sobie, przeprowadzę trening. Z takich rzeczy również zarabiam pieniądze. Na ile to możliwe będę prosił sąd o złagodzenie kary. Prawo jazdy jest niezbędne w moim zawodzie. Dzięki temu mogę normalnie trenować, funkcjonować i zarabiać. Jeśli pójdę do więzienia, to nie będę miał tego jak robić.
Niestety, to całkiem realna perspektywa. Za złamanie zakazu sądu grozi mu do pięciu lat więzienia.
W tym samym tygodniuz prawem jazdy pożegnał się Krzysztof Rutkowski. Został zatrzymany, gdy gnał przez teren zabudowany z prędkością 112 km/h. W przeciwieństwie do swojego imiennika nie próbuje się migać od winy. Może dlatego, że zatrzymano mu prawo jazdy tylko na trzy miesiące? Tyle czasu to się jakoś przemęczy.
Wsiadłem za kółko i rzeczywiście przekroczyłem prędkość - przyznaje w Fakcie. Każdy powinien stosować się do przepisów drogowych. Zapłaciłem więc mandat i straciłem prawo jazdy.
_
_