Robert Korzeniowski, czterokrotny mistrz olimpijski w chodzie sportowym, równie dobrze jak z sukcesów sportowych, znany jest ze swojego burzliwego życia osobistego. Dziesięć lat temu na wycieczce po Afryce zakochał się w Magdalenie Kłys i postanowił porzucić dla niej żonę. Osiem lat temu sąd orzekł rozwód sportowca z Agnieszką Korzeniowską, która z tej okazji przestrzegła wszystkich, by nie sądzili Roberta po pozorach.
Generalnie mam wrażenie, że robicie Państwo z niego wielkodusznego dżentelmena, a w istocie jest bezdusznym chamem - wyznała, nie kryjąc rozgoryczenia.
Niestety, druga wybranka Roberta nie wzięła sobie tej przestrogi do serca. Pewnie dlatego tak się zdziwiła, że mąż z dnia na dzień zaczął mieć do niej o wszystko pretensje i zarzucać jej, że podaje mu do jedzenia "paszę".
Okazało się, przyczyną fochów sportowca jest kolejny romans, który zdążył nawiązać podczas jednej z imprez sportowych.
Druga żona Roberta, w przeciwieństwie do pierwszej, szybko pogodziła się z rozpadem małżeństwa. Właściwie nawet, jak dała do zrozumienia dziennikarzom, jest szczęśliwa, że pozbyła się niewiernego męża.
Cieszę się, że jestem wolna i będę mogła żyć w nowej, nie podwójnie moralnej rzeczywistości - wyznała po ogłoszeniu wyroku.
Jak ujawnia Super Express, sąd ustalił kwotę alimentów na 4,5 tysiąca złotych miesięcznie, czyli o połowę mniej niż wcześniej spekulowano. Jednak nakazał Korzeniowskiemu spłacić udział byłej żony w ich wspólnym domu oraz mieszkaniu, które zgodziła się mu zostawić. Opieka nad synem przypadła Magdalenie Kłys, na czym w zasadzie najbardziej jej zależało. Robert postanowił nie zamęczać dziecka swoją opiekuńczością. Uznał, że w zupełności wystarczą mu widzenia raz na dwa tygodnie.