Na początku roku zrobiło się głośno o sądowej batalii, jaką wygrała Grażyna Wolszczak, która zdecydowała się pozwać skarb państwa i władze Warszawy o smog. Aktorka, razem z kolegami i koleżankami z branży, argumentowała swoje działania, tłumacząc, że politycy i samorządowcy nic nie robią z zanieczyszczeniem powietrza, przez które ona nie może na przykład otworzyć okna. Co ciekawe, wnikliwi internauci szybko wyciągnęli na światło dzienne to, że Grażyna jeździ po mieście samochodem z silnikiem diesla, więc sama przyczynia się do powstawania zanieczyszczeń...
Na szczęście Grażyna, jak sama zapewnia, zrozumiała swój błąd, za który przeprasza w najnowszym wywiadzie w Wysokich Obcasach:
Zrozumiałam to już wcześniej, dlatego czekam od paru miesięcy na samochód z napędem hybrydowym - zapewnia, ale zauważa złośliwie. Staram się nie myśleć, że płeć ma tu jakieś znaczenie, ale prawda jest taka, że ministra środowiska nikt nie pyta, czym jeździ. Premiera i jego doradców od powietrza też nie. Prezesów spółek, którzy angażują się w jakieś akcje antysmogowe, też nie. Nie chcę się w ten sposób tłumaczyć, ale mam przekonanie, że jednak moje auto w całej tej historii to jest próba odwrócenia uwagi od prawdziwego problemu.
Żeby szybko zatrzeć złe wrażenie na temat tego motoryzacyjnego "przeoczenia", Wolszczak bezpardonowo atakuje polityków, którzy, jej zdaniem, odpowiadają za kłamliwą propagandę ekologiczną:
Dorastałam w PRL i doskonale pamiętam i tamte czasy, i język, którym się wtedy posługiwano. I teraz, po 30 latach demokracji, które dla mnie były karnawałem wolności, wracamy do tej samej retoryki, do fałszowania rzeczywistości jak w PRL. Nie zgadzam się na to - mówi.
Staram się w życiu nie zajmować rzeczami, na które nie mam wpływu. Nie chcę się frustrować sprawami, których nie można zmienić. Ale jak czuję, że da się coś zrobić, to działam. I w sprawie smogu tak właśnie poczułam - że nie mogę siedzieć i się przyzwyczajać. Że trzeba zawalczyć. Że jak nie ja, to kto?
_Do tej pory dbałam o swoje sumienie, segregując śmieci, gasząc światło za wszystkimi, nawet w teatrze, obsesyjnie oszczędzając wodę, nie pijąc przez plastikową słomkę. Wiedziałam, że to mało, ale mówiłam sobie: zawsze coś._
Grażyna Wolszczak negatywnie oceniła także postawę kolegów i znajomych, którzy wolą nie protestować. Nieważne, w jakiej sprawie - niektórym po prostu wygodniej siedzieć cicho:
Łatwo nie jest, bo albo mają cię za świra, albo podejrzewają, że czerpiesz ze swojego działania konkretne korzyści - ocenia Wolszczak. Popatrz, ile cięgów zbiera Jurek Owsiak. Mam wrażenie, że hejt jest wprost proporcjonalny do dobra, które Owsiak czyni. Ale przyjmuje to na klatę i ma odwagę mówić głośno to, co myśli. Nie wszystkich na to stać. Wolą się nie wychylać. Nigdy nie wiadomo, kto będzie u władzy, więc sympatia polityczna może skończyć się tym, że np. w przypadku artystów, teatru obetną ci dotację albo po prostu cię nie zatrudnią. Nie oceniam, rozumiem, że ludzie mają dzieci na utrzymaniu i kredyty, więc boją się o byt. Ale politycy wykorzystują swoją pozycję i manipulują już nie tylko historią, ale też kulturą. Dziś trzeba mieć odwagę dużo większą niż pięć, siedem lat temu, żeby się podpisać pod swoimi poglądami, przekonaniami i głośno je wyrażać.
Sądzicie, że miała na myśli kogoś konkretnego?