13 marca odeszła słynna i lubiana aktorka Zofia Czerwińska. Zmarła w wyniku komplikacji po operacji kręgosłupa, na sześć dni przed swoimi urodzinami. Wiadomo było, że Czerwińska nie miała dobrych przeczuć w związku z tą operacją. Lekarze zresztą, ze względu na wiek pacjentki, też byli dalecy od entuzjazmu. Jednak sytuacja stała się tak poważna, że nie było już innego wyjścia.
Sąsiadka i dobra znajoma Czerwińskiej potwierdza to, co ujawnili już inni znajomi aktorki: przeczuwała, że już nie opuści szpitala o własnych siłach. A nawet, że podjęła właśnie taką, świadomą decyzję.
Była lekko rozkojarzona, miała kłopoty z oddechem - wspomina Hanna Bieniuszewicz. Powiedziała mi tylko: "Ja już tu umrę”. Od paru dni nie pozwalała na transfuzję ani na dializę. Nie chciała, żeby ją podtrzymywali. Złościło ją, gdy przyjaciele namawiali ją do zmiany zdania. Ostatniego dnia odwiedził ją psychiatra, żeby zapytać, czy jest świadoma swojej decyzji. Powiedziała, że jest. Mówiła, że jeżeli ma żyć tak jak teraz, to woli nie żyć. To była jej decyzja i trzeba to uszanować. Ona nie chciała żyć jako osoba niedołężna, schorowana. Miała taką zasadę: "Nie pozwól, by cokolwiek było nad tobą, ty decydujesz". Przed odejściem powiedziałam jej: "Zosiu, cokolwiek postanowiłaś, to życzę Ci, żeby było lekko".
Czerwińska i Bieniuszewicz poznały się 36 lat temu na planie kultowego serialu Alternatywy 4. Czerwińska grała Balcerkową, żonę Witolda Pyrkosza, a Bieniuszewicz - córkę Majewskich, która wieczorami dorabiała sobie robiąc striptiz w restauracji Kongresowa dla "dewizowych" gości z zagranicy.
Byłam wtedy młodą siksą, a mimo to mnie zapamiętała - wspomina aktorka w Super Expressie. Potem kontakt się urwał, bo wyprowadziłam się do Kanady. Po powrocie szukałam mieszkania na Powiślu i jak przechodziłam koło tego bloku, to zobaczyłam Zosię na balkonie. Pomyślałam sobie, że ja też bym chciała tu zamieszkać. I zamieszkałam. Poszłam do niej na górę. Przykleiłam na drzwiach kartkę "Dzień dobry, Pani Zofio, tutaj Hanna Bieniuszewicz, przyjechałam do Polski, jestem Pani sąsiadką". Potem znalazłam kartkę na moich drzwiach "Jaka k...a pani Zofia. Zośka jestem". Byłyśmy sąsiadkami przez 13 lat. Wszyscy ją znali i chętnie wdawali się w rozmowy. "Pani Zosiu, jak ładnie pani wygląda" – mówili. Na co ona: "Dziękuję, ale chyba ci się wzrok popsuł".
To właśnie w mieszkaniu Bieniuszewicz Czerwińska zorganizowała pożegnalne, jak przypuszczała, spotkanie z przyjaciółmi.
Zosia podjęła decyzję o operacji. Jednak zanim poszła do szpitala, zorganizowała u mnie spotkanie z jej przyjaciółmi. Żartowała, że to jej stypa - wspomina aktorka. Chciałam, żeby poczuła, że nie jest sama, że ma przyjaciół, którzy się o nią troszczą. Powiedziała mi, że boi się tej operacji i że na wszystko się przygotowała. Nawet zmieniła testament. Próbowałam ją pocieszyć…
_
_