Nowa edycja Big Brothera dość szybko pokazała, że casting do programu wybrał naprawdę interesujące (przynajmniej pudelkowo) postaci. Po dziwnym "coming oucie" byłego chłopaka Michała Witkowskiego "gwiazdą" został niespodziewanie skromny góral zajmujący się wypasem owiec i nawracaniem grzeszników. Daniel Barłóg próbował zachęcać kolegów i koleżanki z domu Wielkiego Brata do czytania Biblii i życia zgodnie z jej zasadami. Dość szybko napotkał jednak opór, głównie ze storny Juszes - weganki, którą oburzyło pytanie o to, czy jest dla niej istotne, ile przygód łóżkowych mieli jej poprzedni partnerzy. Dziewczyna uznała, że Daniel ze swoimi przekonaniami jest dość inwazyjny i choć później się dogadali, Barłóg uznał, że jego czas "nauczania" dobiegł końca:
W sobotni wieczór Daniel opuścił dom. Po wyjściu spotkał się z prowadzącymi, którym powiedział:
Nie chciałem wyjść na mięczaka, ze względu na szacunek do całej ekipy zdecydowałem się przeczekać te 48 godzin. Moja charyzma, sposób życia mnie zabijały. Nie potrafię grać. Jestem, jaki jestem. Pierwsze dwa dni ok, ale kolejne dni to wegetacja. Nie wszyscy są pokornego serca - zauważył.
Myślicie, że powodem rezygnacji był brak pozytywnej reakcji na jego nauki?