Z okazji zbliżających się świąt były senator PiS-u, Krzysztof Cugowski, postanowił pochwalić się na łamach Super Expressu, że nie zawsze był taki stary i brzydki. Kiedyś był przecież młody i brzydki. I wyciskał z życia, co się dało. Muzyk informuje więc swoją ulubioną gazetę, że: pił, ćpał i wielokrotnie zdradzał żonę. Takim wyznaniem straszy z jej dzisiejeszej okładki.
Po co się tym chwali? Być może wyciągnął słuszny morał z przypowieści o synu marnotrawnym - że bardziej opłaca się grzeszyć przez całe życie i potem nawrócić. Im później, tym lepiej. Najlepiej tuż przed ostatnim namaszczeniem. Udowadnia też, że poza dorobkiem i talentem niewiele różni się od przysłowiowego Jakimowicza. Wie dobrze, z jakimi gazetami (i o czym) rozmawiać. Tylko dlaczego akurat 20 grudnia?
Jak jeździliśmy z Budką, piliśmy ostro - zaczyna swoje świąteczne wspomnienia. Było takie powiedzenie, że Budka Suflera, No To Co (w starym składzie) i Skaldowie to mogą wypić. Reszta to słabe głowy. Nie ma co ukrywać, że nie byliśmy aniołami, ostro zaprawialiśmy. Paliłem papierosy. Zdarzało mi się palić marihuanę.
Pierwsze swoje małżeństwo zawarłem za wcześnie. Moja żona miała 18 lat. Wtedy człowiek ma mierne pojęcie o wszystkim. O uczuciu, jego stałości. Potem się okazało, że oboje sobie nie radzimy z tym wszystkim. Do tego doszło to, że dużo grałem. Nawet 60 koncertów miesięcznie. Wyjeżdżałem na 2 miesiące z domu w trasę.
Człowiek młody jest podatny na wszelkie atrakcje, które go otaczają. Na zdradę także. Pewnie, że zdradzałem, przecież to się zdarza wszystkim - tłumaczy Cugowski. Oczywiście wierzę, że są tacy, co nie zdradzają, ale realia są inne...