Jarosław Kret i Beata Tadla w lutym zeszłego roku udzielili Vivie wspólnego walentynkowego wywiadu, w którym mieli opowiedzieć o swojej pięknej miłości, ale zamiast tego dokonali publicznej przepierki brudów. Okazało się, że Tadla z rozczarowaniem odkryła, że Jarek nie planuje dotrzymać obietnicy złożonej jej pięć lat wcześniej na łamach tego samego magazynu.
Beata była wtedy jeszcze zamężna. Kiedy się rozwiodła, ślubny entuzjazm Kreta znacznie przygasł i ostatecznie ogłosił, że zbyt szanuje Tadlę, by się z nią ożenić.
Nie brakowało opinii, że prezenterka mogła wcześniej wpaść na to, że szanse na ułożenie sobie życia z Jarkiem są raczej mizerne, zwłaszcza że nie tylko ona próbowała.
Związek Kreta z Agatą Młynarską też skończył się w Vivie. Pogodynek ujawnił wtedy, że wprawdzie to on pewnego dnia opuścił jej dom bez słowa wyjaśnienia, ale tak naprawdę to była wina Agaty. Przy okazji poinformował czytelników, że jest "dzieckiem natury", dlatego nikomu nie daje prezentów na urodziny i z zasady nie chodzi na wesela. Obiecał także, że "poradzi sobie sam ze sobą".
Pięć lat później w podobny sposób rozstał się z kolejną partnerką, wyznając w Vivie, że nigdy jej nie kochał.
Po kolejnych pięciu latach to samo spotkało Tadlę, a Jarosław wyjechał "radzić sobie sam ze sobą" w hinduskim aśramie.
Teraz, z perspektywy czasu, ujawnia, że to była depresja. Wprawdzie ze zdjęć na jego Instagramie można było wyciągać mylne wnioski, że nieźle się bawi z przyjaciółmi i dużo podróżuje, jednak to były tylko pozory.
Zostałem sam, w zasadzie przez depresję, ale też z depresją - wyznał w Internecie.
Na szczęście to już przeszłość. Jak ujawnia tygodnik Twoje Imperium, Jarkowi udało się wygrać z tą ciężką chorobą dzięki psychoterapii, w której uczestniczył przez rok. Teraz chce dzielić się z innymi chorymi swoim doświadczeniem, dlatego zdecydował się głośno i bez wstydu mówić o tym, co go spotkało.