Choć władze TVN-u mocno liczyły na sukces reedycji Big Brothera, wszystko wskazuje na to, że format kultowego przed laty programu się - delikatnie mówiąc - zestarzał. Liczni widzowie, którzy dali szansę TVN-owskiemu show, określili nową edycję mianem "nudnej", a jej bohaterów na tyle bezbarwnymi, że nie planują dalszego śledzenia ich losów. Po zaledwie tygodniu emisji, która w pierwszym odcinku wynosiła 2,2 miliony, oglądalność Big Brothera drastycznie spadła, o czym świadczyć może liczba widzów biorących udział w głosowaniu wynosząca zaledwie... 750 osób.
Producenci show robią wszystko, co w ich mocy, by wzbudzić zainteresowanie widowni, a ich sposobem na przyciągnięcie uwagi zniecierpliwionych fanów są coraz odważniejsze wyznania mieszkańców Domu Wielkiej Siostry w tak zwanym "pokoju zwierzeń". Posensacyjnym "coming-oucie" byłego chłopaka Michała Witkowskiego, Łukasza Darlaka, przyszła pora na "spowiedź" innej uczestniczki show, Klaudii Marchewki. Pochodząca z Nowej Huty 25-latka wyznała, że po śmierci swojej matki zaopiekowała się o 14 lat młodszym bratem.
Postanowiłam sądownie uzyskać tytuł rodziny zastępczej i prawnego opiekuna, żeby móc decydować o swoim bracie - przyznała Marchewka.
Aby dać się lepiej poznać fanom show, pracująca jako kierowca karetki i ochroniarz Klaudia przyznała, że jest typem chłopczycy, czego dowodzić może zarówno jej "oryginalna" profesja, jak również udział w licznych w maratonach. Marchewka stwierdziła też, że z natury jest twarda i uparta (przez wiele lat trenowała sztuki walki Muay Thai), jednak "w życiu najbardziej lubi otaczać się pozytywnymi ludźmi, ponieważ sama jest pełna optymizmu i radości".