Kiedy Zenon Martyniuk przygotowywał się do sylwestrowego koncertu z pewnością przez myśl mu nie przeszło, że stary rok zakończy się rodzinną awanturą i policyjną interwencją. Jego syn, Daniel M., miał nie wpuścić ciężarnej żony do mieszkania i był tak pobudzony, że jego matka poczuła się w obowiązku wezwać policję. Funkcjonariusze mieli znaleźć przy mężczyźnie3,4 grama środków odurzających w postaci ziela konopi. Powodem agresywnego zachowania syna Martyniuka była napięta relacja z żoną Eweliną, dziedziczką kaczej fortuny. Daniel M. był przekonany, że kobieta jest nimfomanką i zaszła w ciążę tylko po to, by go przy sobie zatrzymać. Jak twierdzą sąsiedzi, przedsylwestrowy incydent nie był pierwszym, a w domu syna króla disco polo awantury były codziennością.
Przypomnijmy: Poprzednia dziewczyna Daniela M. też miała niebieską kartę. "Bił ją, rwał jej ubrania, wyrzucał z domu"
Po narodzinach córki Laury w synu piosenkarza najwyraźniej obudził się instynkt rodzicielski, ponieważ już na sali porodowejczęściowo wybaczył swojej żonie. Nie zmienia to faktu, że przez rodzinne niesnaski nie czuł się dobrze na Podlasiu i postanowił przenieść się do stolicy. Ostatnio nawet wystawił swoje luksusowe mieszkanie na sprzedaż.
Po przedsylwestrowym incydencie Daniel M. był zaskoczony medialnym rozgłosem. Nie przewidział, żelansowanie się na kanapie Pytania na Śniadanie po ślubie z Eweliną sprawi, że ktokolwiek zainteresuje się także jego rodzinnym dramatem. Rozczarowanie biegiem zdarzeń wzmacniał fakt, że policję do mieszkania wezwała jego *matka, Danuta Maryniuk, któraza cel obrała sobie pogodzić skłóconą rodzinę*. Wściekły na całe Podlasie zarzekał się na Instastory:
A palić to tak i tak będę, pozdrawiam policję z Białegostoku, to nie jest policja, to są milicjanci, to jest taka wioska, że sobie ludzie nie wyobrażacie, omijajcie Białystok szerokim łukiem. Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić, tym bardziej milicja z Białegostoku, ja im nie mówię, co mają robić. Co zobaczyć na Podlasiu fajnego? Nic. Drogę powrotną do domu, nie jedź tam. A po co wracać do Wasilkowa? - ostrzegał potencjalnych turystów.
Syn gwiazdy disco polo najwyraźniej zrozumiał, że powiedział o kilka słów za dużo. Dopiero po kilkunastu tygodniach od zamieszczenia na Instagramie antyreklamy Białegostoku, pokusił się na małe sprostowanie. Być może przez przeprowadzkę do stolicy nie znalazł czasu na natychmiastową skruchę:
Chciałbym powiedzieć coś, co powiedziałem jakieś trzy miesiące temu i z tym zwlekałem. Miałem to zrobić już dawno, ale ciągle coś mi w tym przeszkadzało - zaczął przeprosiny.
Swoją porywczość tłumaczył nerwami i przekonywał, że Podlasie jednak nie jest takie straszne:
Chciałbym powiedzieć, że przepraszam wszystkich białostockich policjantów czy też, jak ich nazwałem, milicjantów. Byłem zdenerwowany i nie powinienem tak mówić. Tak że Białystok nie jest tak złym miastem. Po prostu żyje swoim życiem i jest inny.
Myślicie, że już nie będzie się denerwował?
_
_