Niebezpieczny proceder oferowania pracy "za wpis do CV" zdaje się nie tracić na popularności. Mimo że większość rozsądnie myślących ludzi zdaje sobie sprawę, że to właściwie wykorzystywanie naiwności pracownika, wciąż nie brakuje osób, także tych mianujących siebie "ludźmi sukcesu", którzy chcą, by inni pracowali dla nich za darmo. Swojego czasu "wpis do CV" oferowała między innymi Fundacja Staraków, która szukała osoby do "pomocy" przy Biennale w Wenecji. Tak naprawdę chodziło o pracę w wymiarze 9 godzin dziennie.
Ochotnika do tłumaczeń z egzotycznych języków poszukiwał także Łukasz "chcę być u Ellen" Jakóbiak, który oferował "wpis do CV" oraz... możliwość słuchania jego wykładów motywacyjnych. Dwa lata później Łukasz wciąż nie zrozumiał, że naciąganie naiwnych fanów powinno mieć jakieś granice.
Niestety, okazuje się, że w show biznesie wciąż pracują osoby, które uważają, że sama możliwość wykonania dla nich jakiejś pracy jest na tyle atrakcyjna, że może się odbyć bez gratyfikacji finansowej. Na naszą skrzynkę donosy@pudelek.pl dostaliśmy kilka niepokojących zgłoszeń dotyczących pracy z jedną z Żon Hollywood. Niestety, nie wiemy którą, bo jej asystent w jednej z facebookowych grup litościwie tego nie napisał. Mężczyzna szuka bowiem osoby, która wykona makijaż jego podopiecznej "za wpis do CV".
Szukam wizażystki, która chciałaby w swoim portfolio mieć zdjęcia podczas robienia makijażu Żonie Hollywood (non profit) - napisał.
Jak sądzicie, czy cera jednej z Żon Hollywood jest bardziej luksusowa, że pomalowanie jej może odbyć się za darmo?