Britney Spears nie ma szczęścia do otaczających ją ludzi. Okazuje się, że jeszcze pazerniejsi od Kevina Federline są jej rodzice i rodzeństwo. Piosenkarka nie może liczyć na ich bezinteresowność.
Po długiej walce sąd zadecydował, że Britney musi płacić swojemu ojcu więcej niż obecnie. Do tej pory Jamie Spears otrzymywał od córki 10 tysięcy dolarów miesięcznie za "opiekę nad jej posiadłością". Jednak w związku z tym, że pomogł Britney zaplanować trasę koncertową, zażądał od niej 6-tysięcznej podwyżki.
Sąd przyznał mu rację. Od tej pory będzie więc zarabiać 16 125 dolarów miesięcznie. Dodatkowo, Britney co miesiąc musi przeznaczyć tysiąc dolarów na opłacenie jego biura.
Nie tylko ojciec obłowił się dzięki Spears. Jej brat Bryan otrzyma 200 tysięcy dolarów za pracę, którą wykonał dla siostry do czasu, gdy oficjalnie głównym "opiekunem" posiadłości Brit został jej ojciec. Do tych wszystkich wydatków dochodzi wynagrodzenie prawników zajmujących się sprawą. Ich honorarium sięgnęło... miliona dolarów.
To się nazywa rodzinna, świąteczna atmosfera.