Kościół Katolicki w Polsce uparcie odmawia wzięcia odpowiedzialności za ciągnące się dekadami zamiatanie pod dywan skandali pedofilskich. Podczas gdy Fundacja "Nie lękajcie się” nadal uzupełnia raport o kościelnej pedofilii, w którym tej pory znalazły się dane 60 skazanych księży oraz zeznania ponad 300 ofiar, a w samej tylko diecezji opolskiej, co przyznał w liście do wiernych sam biskup, uznano i orzeczono winę sześciu kapłanów, którzy dopuścili się co najmniej raz aktu wykorzystania seksualnego wobec osoby małoletniej, Episkopat Polski nadal nie widzi problemu.
Podczas konferencji prasowej poświęconej tej bulwersującej sprawie arcybiskup Stanisław Gądecki wielokrotnie podkreślił, że "to nie jest problem samego Kościoła, tylko całego świata", a odpowiedzialność za pedofilię ponoszą nie molestujący duchowni, tylko szeroko pojęte wychowanie seksualne, którą biskup utożsamia z "seksualizacją dzieci". Czyli hierarchowie nadal trzymają się opinii arcybiskupa Józefa Michalika, że wszystkiemu winne są rozpasane seksualnie dzieci, które demoralizują cnotliwych z natury księży.
Przypomnijmy te skandaliczne słowa: Arcybiskup BRONI PEDOFILÓW: "Dziecko LGNIE i jeszcze DRUGIEGO CZŁOWIEKA WCIĄGA!"
Na szczęście świadomość zagrożenia rośnie przynajmniej wśród wiernych. Coraz więcej z nich, dostrzegając problemy w swojej parafii, informuje o tym media.
Tak właśnie zdarzyło się w Sobótce na Dolnym Śląsku dokąd ksiądz Edward P. prywatnie kolega proboszcza, od roku przyjeżdża odprawiać msze, a ostatnio prowadzi także rekolekcje wielkopostne dla dzieci. Zaniepokojeni parafianie najpierw przeprowadzili własne śledztwo, a następnie, zaalarmowani wynikami, powiadomili portal OKO.press.
Ktoś wpisuje nazwisko ks. Edwarda w wyszukiwarkę Google, ktoś inny przypomina sobie głośną sprawę sprzed kilkunastu lat, z oddalonego o 20 kilometrów Pszenna - pisze portal. Czy wie też proboszcz? Parafianom z Sobótki miał mówić: "Edward, fajny ksiądz, tylko przeszłość ma nieciekawą".
Jak się okazało, Edward P. ma na koncie wyrok z 2002 roku za molestowanie dwóch chłopców w Pszennie. Został skazany na półtora roku więzienia, w zawieszeniu na trzy lata, a dwóch biskupów solennie, niemal chórem zapewniało, że Kościół już nigdy, przenigdy nie dopuści go do pracy z dziećmi. Jak to zwykle bywa, na obietnicach się skończyło.
Do prowadzenia rekolekcji dla dzieci w parafii pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa skierował pedofila proboszcz Marek Pieczykolan, który w rozmowie z OKO. press zdecydował się wystąpić pod własnym nazwiskiem. Wyrozumiale tłumaczy, że parafia cierpi na braki personalne, więc pedofil spadł jej jak z nieba, a dla Edwarda P. to też wygodna sytuacja, bo może sobie dorobić do emerytury, która zresztą jest mu wypłacana z Funduszu Kościelnego, na który przymusowo zrzucają się wszyscy podatnicy, bez względu na wyznanie.
To jest parafia na dwóch, a nie na jednego - wyjaśnia proboszcz. Ksiądz Edward ani razu się nie spóźnił, a o piciu to nie ma mowy – od razu na drugi dzień bym go wywalił. Jest w dekanacie taki ksiądz – jego kolega – i mówi do mnie kiedyś: "Marek, przyjmij go, bo chłop został na lodzie". Arcybiskup powiedział mu: "Idź do Domu Księży Emerytów", a on mówi: "ja nie chcę!". "To sobie proszę samemu szukać parafii, zajęcia" – o, w ten sposób mu arcybiskup powiedział. Parafianie go polubili.Powiem szczerze, jak na spowiedzi, nie miał prowadzić tych rekolekcji. Ale uparł się, kurna, i dla świętego spokoju mówię: "prowadź". On teraz musi siedzieć na dupie, bo ma emeryturę małą, probuje dorobić trochę grosza. Tak myślę, no co ty, chłopie, nafikasz, jak ty masz 66 lat?.
Wbrew wyjaśnieniom proboszcza, że arcybiskup osobiście kazał pedofilowi znaleźć sobie zajęcie, kuria w osobie rzecznika prasowego, księdza Rafała Kowalskiego zapewnia, że nie miała o tym pojęcia i że na pewno sprawę wyjaśni. Na razie nie wiadomo, jak z tym wyjaśnianiem będzie, bo nawet nie potrafią znaleźć księdza Edwarda. Jeden z informatorów twierdzi, że mieszka on w Domu Księży Emerytów, proboszcz z kolei uważa, że gdzieś we Wrocławiu, a rzecznik kurii, że ani tu ani tu, tylko gdzieś poza archidiecezją.
Dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 w Sobótce, której uczniowie obowiązkowo uczęszczali na rekolekcje, przypomina, że według przepisów dotyczących nauki religii w szkołach, dyrektor placówki nie ma prawa weryfikować kompetencji księdza w zakresie pracy z dziećmi. Na szczęście w tym przypadku czujnością wykazali się rodzice.