Dla dzisiejszej młodzieży Weronika Marczuk może być postacią całkowicie anonimową. Niewielu może kojarzyć ją jako byłą żonę Cezarego Pazury. Jeszcze inny mogą pamiętać, jak dekadę temu producentka była na językach całej Polski, po tym jak agenci CBA wyprowadzili ją z restauracji w kominiarce z powodu podejrzeń o próbę przyjęcia łapówki w wysokości 400 tysięcy złotych.
PRZYPOMNIJMY: "Weronika się ZAŁAMAŁA". Nie może pozwać agenta Tomka
Od tamtego czasu celebrytce udało się oczyścić swoje imię, wystąpić w Tańcu z Gwiazdami, a nawet wydać na świat poczytną lekturę Chcę być jak agent. Książka szczegółowo opisywała burzliwą relację, która narodziła się pomiędzy byłą jurorką You Can Dance, a najsłynniejszym agentem Centralnego Biura Antykorupcyjnego w Polsce. Jednak nawet ułaskawiający wyrok sądu nie był w stanie wskrzesić zdewastowanego wizerunku Weroniki.
Gwiazda skandalu zniknęła więc z show biznesu na dobre kilka lat. Okazuje się, że postanowiła jednak wrócić, a na miejsce oficjalnego "odrodzenia z popiołów" wybrała dobrze sobie znane studio Tańca z Gwiazdami, w którym pojawiła się w ostatni piątek.
Niestety, wygląda na to, że nikt nie poinformował Weroniki, że podczas jej wielomiesięcznej nieobecności moda na stołecznych ściankach diametralnie się zmieniła, a "wyjścia" bez konsultacji ze stylistą stanowią dla celebrytek niebywałe ryzyko. Tak oto Marczuk zaprezentowała się przed aparatami w stylizacji wpasowującej się w klimat lat dwutysięcznych. Weronika wróciła na salony w botkach z zaokrąglonym czubkiem w lamparcie cętki, seledynowym t-shircie i drobno pikowanej kurtce z kołnierzykiem, która na domiar złego ozdobiona została gigantyczną różą z weluru.
Myślicie, że planuje zawitać do show biznesu na dłużej, czy może był to jednorazowy wypad?