Chociaż dziś mało kogo szokuje już fakt, że ludzie gotowi są pokazać w sieci niemalże całe swoje życie w nadziei na popularność, to jeszcze kilka lat temu tego typu uzewnętrznianie się osób stosunkowo anonimowych było niemałym wstrząsem. Jednym z pionierów nowej fali była Gigi Gorgeous, która zaczęła swoją karierę na YouTube już w 2008 roku.
Wtedy to, jeszcze jako chłopak pod pseudonimem Gregory Gorgeous, Gigi publikowała nagrania, w których bez kozery prezentowała światu swoje produkty do makijażu, udzielała swoim widzom porad z zakresu szeroko pojętej kosmetyki, jak również uzewnętrzniała się na temat swoich partnerów, stosunków seksualnych etc. Prawdziwy przełom w jej karierze online nastąpił jednak dopiero w 2013, kiedy przyznała się przed światem, że jest osobą transpłciową. Co ciekawe, mimo wcześniejszego zainteresowania mężczyznami, po oficjalnej zmianie płci Gorgeous zorientowała się, że jest… lesbijką. Do dzisiaj żyje w szczęśliwym związku z kobietą, Nats Getty, również aktywistką LGBT i artystką.
Swoje ostatnie publiczne wystąpienie Gigi zaliczyła w sobotę podczas nowojorskich targów kosmetycznych Beautycon, na których była moderatorką panelu dyskusyjnego, a także promowała najnowsze dzieło literackie swojego autorstwa. Wygląda na to, że już niedługo YouTuberka będzie mogła oficjalnie dołączyć do grona "żywych zabawek". Jej kompletnie nieruchoma twarz w połączeniu z blond doczepami i cekinową stylizacją (rzecz jasna utrzymaną w mocnym różu) prezentują się o wiele lepiej niż efekty wizerunkowych wybryków Rodrigo Alvesa. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że Gigi jest zaprogramowaną lalką Barbie w skali 1:1, których z resztą niemało na ulicach Miami czy Calabasas.