Taki już niestety los wielu polskich artystów, że szersza publika słyszy o nich po raz pierwszy dopiero, gdy zejdą się, z którąś z polskich celebrytek. Tak było w przepadku Nergala, który mimo ogromnej popularności poza granicami Polski, w rodzimej prasie kolorowej odnalazł się dopiero po głośnym związku z Dodą. To samo przytrafiło się Wojciechowi Mazolewskiemu, zasłużonemu muzykowi jazzowemu, funkcjonującemu w tabloidach głównie jako "były Mai Sablewskiej".
Mazolewski w grudniu zeszłego roku potwierdził krążące po kuluarach plotki, jakoby udało mu się już znaleźć następczynię Mai. Szczęśliwy (albo i nieszczęśliwy) traf padł na Katarzynę Zawadzką, piękną aktorkę serialową, znaną między innymi z Prawa Agaty. Zamieszczane na Instagramie przez parę zdjęcia, sugerowały, że para odnalazła szczęście, a połączyło ich zamiłowanie do egzotycznych wakacji. Jak to jednak w show biznesie często bywa, sielanka nie mogła trwać wiecznie.
Wojtek i Kasiaudali się przed paroma tygodniami na premierę szumnie zapowiadanego filmu w reżyserii Borysa Lankosza - Ciemno prawie noc. Wieczór zapowiadał się wspaniale, ponieważ obraz zbiera same pozytywne recenzje, coś jednak musiało pójść nie tak. Naoczni świadkowie twierdzą, że para kłóciła się cały czas, Zawadzka zalewała się łzami, a Mazolewski postanowił opuścić kino w pojedynkę.
Portale internetowe już rozpisują się o rozpadzie związku, tonie wylanych łez i obojętności muzyka. Czyżby niefortunne wyjście do kina miało się okazać gwoździem do trumny ich relacji?