Karol Strasburger słynie ze swojego nieśmiesznego poczucia humoru, którym od lat dzieli się z widzami i uczestnikami Familiady. Niektórzy mogą pamiętać go także również z ról filmowych i telewizyjnych: Strasburgera mogliśmy bowiem oglądać między innymi w Wielkim Szu, Czterdziestolatku czy Ekstradycji. Nic tylko zazdrościć mu sukcesów zawodowych. Co innego, jeśli chodzi o sferę prywatną.
W nowym wywiadzie Karol cofnął się do lat wczesnej młodości. Okazuje się, że Strasburger nie miał łatwego dzieciństwa i wychowywał się w domu, w którym obowiązywały twarde zasady.
Ojciec zawsze powtarzał, że "dzieci i ryby głosu nie mają". Jeśli w mojej obecności toczyła się ważna rozmowa, nie mogłem przeszkadzać. Z drugiej strony miałem dużą wolność. Po lekcjach biegałem z kolegami nad Wisłę, grać w piłkę, ćwiczyć na drążkach. Nikt nas nie pilnował, nie było jeszcze telefonów komórkowych – wyznał dziennikarce magazynu Świat & Ludzie.
Jego rodzice rozwiedli się, gdy kończył szkołę podstawową. Ojciec założył drugą rodzinę, ale wciąż miał z nim kontakt.
Byłem też bardzo związany z mamą mojego ojca, babcią Hanią, która prowadziła kawiarnię w Konstancinie. Była kobietą wyjątkowych manier, dużej religijności i niezwykłej dobroci. Jak ukradziono jej srebro rodowe, zamiast biec na policję, mówiła: "Złodziej zrozumie kiedyś, że źle zrobił, a los mu to wszystko wypomni". Na moje wychowanie wpływ miała też ciocia, siostra Maria Anuncjata, zakonnica, przełożona Zgromadzenia Sióstr Niepokalanek w latach 1983-1996 w Szymanowie. Gdy miała do nas przyjechać, piekła keks z bakaliami, którego smak pamiętam do dziś.
Jedną z zasad wpojonych mu w dzieciństwie była stałość w uczuciach i odpowiedzialność za dane słowo, czym tłumaczy, dlaczego ze swoją żoną spędził ponad 30 lat. W 2013 roku jego partnerka przegrała walkę z rakiem. Aktor był załamany, a gdy otrząsnął się po tej stracie, szybko znalazł pocieszenie w osobie dużo młodszej Małgorzaty Weremczuk, swojej menadżerki.
Dużo nas łączy, podobnie patrzymy na świat, inspirujemy się. Małgosia zaraża mnie optymizmem i życiową energią. Jest jej wszędzie pełno, ma liczne grono znajomych i jest bardzo lubiana. Podziwiam ją. A ona czerpie z mojego życiowego doświadczenia - mówi o swoim związku.
Para świetnie się więc dogaduje i nie przeszkadza im różnica wieku. Już od dłuższego czasu dziennikarze pytają Karola o to, czy zamierza zalegalizować swój związek, a on konsekwentnie odpowiada, że nie:
Miłość nie potrzebuje "papierka". Ale jeśli zdecydujemy się sformalizować nasz związek, nie będziemy o tym opowiadać publicznie. Nie lubimy rozgłosu, unikamy promowania siebie jako pary - prawdziwa miłość nie potrzebuje poklasku.
Zgadzacie się z nim?