Meghan Markle wżeniła się w brytyjską rodzinę królewską, ale od początku dawała do zrozumienia, że skostniałe tradycje nie do końca jej odpowiadają. Odkąd zaszła w ciążę, regularnie pojawiają się informacje o tym, jak zamierza podążać własną ścieżką i nie podporządkowywać się protokołowi obowiązującemu angielskich monarchów. Amerykanka nie planuje, tak jak większość arystokratów, rodzić w szpitalu St Mary’s, tylko, wzorem Elżbiety II, w domu. Nie pokaże też syna bądź córki zaraz po porodzie, a dopiero co najmniej dwa dni później.
Księżna Sussex zamierza złamać kolejne wzorce postępowania rodziny królewskiej. Jak informują brytyjskie media, Meghan chciałaby, aby opieką jej dzieci zajęła się niania pochodząca ze Stanów Zjednoczonych. Pokazuje tym samym, że sercem wciąż jest w swojej ojczyźnie. Jakby tego było mało, para nie ma nic przeciwko, żeby opieką ich pierwszej latorośli zajął się mężczyzna.
Meghan nigdy nie ukrywała faktu, że jest dumna ze swoich amerykańskich korzeni. Para jest otwarta na możliwość zatrudnienia męskiej niani – donosi informator portalu Mirror.
Przyjęło się, że królewskimi dziećmi zajmują się wyspecjalizowane brytyjskie nianie. Faworyzowane są absolwentki szkoły Norland. Można je rozpoznać już na pierwszy rzut oka. Noszą brązowe fartuszki i czapeczki z wielką literą "N". Do tej ekskluzywnej uczelni uczęszczała jedynie garstka mężczyzn, a jak do tej pory skończyło ją tylko dwóch.
Meghan dała jasne wytyczne pracownikom firmy, która ma zatrudnić nianię w ciągu najbliższych trzech miesięcy.
Meghan i Harry mają sprecyzowane oczekiwania, co do wychowywania ich dziecka. Księżna powiedziała rekruterom, że bardziej niż brytyjską, wolałaby amerykańską nianię i chce, żeby czuła się częścią rodziny, a nie umundurowaną służącą – czytamy na portalu Mirror.
Książęca para osobiście będzie rozmawiać z kandydatami na stanowisko niani. Nowa pracownica lub pracownik zamieszka we własnym domku na terenie posiadłości Meghan i Harryego, otrzyma służbowy samochód i, w zależności od doświadczenia, będzie zarabiać do 70 tys. funtów rocznie, czyli w przeliczeniu jakieś 346 tys. złotych.
Podjęlibyście się opieki nad królewskim dzieckiem za taką kwotę?