Jola Rutowicz Boże Narodzenie spędziła w rodzinnym Piotrkowie Trybunalskim. Oczywiście nie obyło się bez zamieszania. Robiła z siebie widowisko nawet podczas wizyty w kościele.
Nie sądzę, by ktokolwiek o normalnym umyśle przyszedł do kościoła ubrany w ten sposób – wspomina jedna z naszych czytelniczek [dlaczego tylko do kościoła?]. Jak zwykle miała na sobie czarne, lateksowe spodnie, futerko i buty na bardzo wysokim obcasie. Oczywiście były osoby, które robiły jej zdjęcia. Bardzo ją to bawiło i wręcz pozowała, stojąc na mszy w kościele. Później rozdawała autografy na murku przed kościołem a zdjęcia z fanami robiła sobie na jego tle.
Jak miło być obiektem kultu, prawda?
Co ciekawe, zaraz po mszy wdała się w pyskówkę z jakimś kierowcą: Wsiadła w czarne BMW i wjechała pod prąd w jednokierunkową ulicę - wspomina świadek. Na jej nieszczęście w tym samym czasie we właściwą stronę chciało wjechać drugie auto, co Joli bardzo się nie spodobało. Zaczęła trąbić i wrzeszczeć na kierowcę, który przecież jechał prawidłowo.
I co tu się dziwić, że Jolki w Piotrkowie nie lubią?