Przez ponad dziesięć lat królowania na ekranach kin całego świata, seria filmowych przygód Avengersów nie zaliczyła ani jednej poważnej wpadki, co jak na projekt takich gabarytów jest nie lada wyczynem. Zwięzłe scenariusze i kolorowi bohaterowie sprawiają, że z roku na rok liczba fanów kinowego uniwersum rośnie w zatrważającym tempie, co w efekcie zapewnia Disney'owi zyski o jakich inne studia mogą jedynie pomarzyć.
Miłość wiernych fanów okazuje się jednak często być obusiecznym mieczem. Najbardziej oddani miłośnicy Marvela nie powstrzymają się nawet przed zaatakowaniem osób, które mogłyby okazać się potencjalnym zagrożeniem dla reputacji ich ukochanej sagi. Tak też stało się wraz z przyłączeniem do serii postaci Kapitan Marvel, granej przez Brie Larson. Wielu komentatorów rzuciło się do klawiatur, aby dać wyraz swojego niezadowolenia, spowodowanego wyborem aktorki. Zarzucano jej nieodpowiedni wygląd, brak umiejętności aktorskich (pomimo Oscara na jej koncie) oraz uprzedzenie do białych mężczyzn w średnim wieku, jakkolwiek ironicznie to nie brzmi. Na szczęście wygląda na to, że ich apele o natychmiastowe pozbycie się gwiazdy będą całkowicie zignorowane, bowiem solowy film o przygodach Kapitan Marvel zarobił w kinach grubo ponad miliard dolarów, przebijając tym samym zarobki wszystkich filmów z Batmanem w roli głównej.
W ramach kampanii promocyjnej najnowszej części Avengersów, aktorka pojawiła się w ostatnią środę w kultowym programie Tonight Show, prowadzonym przez ulubieńca Ameryki, Jimmy'ego Fallona. Chcąc zachęcić do siebie widzów Brie była nawet skłonna podjąć się wyzwania hula hop, rzuconego jej przez gospodarza. Konsekwentnie kultywując swój nieco surowy styl ubioru, gwiazda zdecydowała zaprezentować się tego wieczora w czarnej, dwurzędowej marynarce w komplecie z cygaretkami i śnieżnobiałą koszulą. Odrobinę seksapilu zapewniła natomiast para wysokich szpilek, powleczonych czarną satyną.
Pasuje na superbohaterkę?