Jak donosi nasz informator, dwa dni temu w Zakopanem Kasia Cichopek i Marcin Hakiel dostali 300-złotowy mandat. Sytuacja miała miejsce blisko hotelu, w którym się zatrzymali. Wieści szybko rozeszły się po okolicy.
Policjanci nie dał się przekonać maślanemu spojrzniu Kasi. To dobrze o nich świadczy. Gwiazdy wykręcające się od mandatów to taka polska patologia... Później zresztą śmieją się z naiwniaków, na których zrobili wrażenie. Nawet Marek Kondrat chwalił się publicznie, że zbeształ na ulicy jakiegoś policjanta, krzycząc na niego jak Olgierd Halski z Ekstradycji. Zdezorientowany chłopak nie wiedział, co robić. Aktor zaśmiewał się później w telewizji, opowiadając, jak go wystraszył. Rzeczywiście, jest się czym chwalić... Jeżeli coś takiego nie jest "buractwem", to co nim jest?
Każdy używa tego, co ma w zanadrzu. Kasia oczywiście nie krzyczała. Użyła wypracowanego latami gry w M jak miłość spojrzenia kota ze Shreka:
Nie pomogło.
Być może funkcjonariusze pamiętają jeszcze, jak Cichopki potraktowały Górali po ślubie (zobacz: Cichopki nie uszanowały tradycji!) i jak nie dali jeść grającej dla nich na weselu kapeli (zobacz: "Prosili, żeby dać im coś do jedzenia").