Cate Blanchett jest jedną z tych gwiazd, które utrzymują, że nigdy nie poddały się operacji plastycznej. Jednak w przeciwieństwie do swoich koleżanek, które również tak twierdzą, a odwiedzają chirurga kilkanaście razy w roku, aktorka rzeczywiście nigdy nie poszła pod nóż. Powód? Mąż surowo zabronił jej sztucznego przedłużania młodości i ingerowania w swój wygląd.
W ostatnim wydaniu magazynu Vanity Fair ukazał się wywiad z Blanchett. Aktorka opowiedziała o swoim zmieniającym się z biegiem czasu ciele i przyznała, że akceptuje nadchodząca starość.
Staram się dbać o siebie, w końcu wygląd to część mojego zawodu – powiedziała Cate. Jednak nigdy nie poddałabym się operacji plastycznej. Uważam, że na piękno należy sobie zasłużyć. Ćwiczeniami i dietą, a nie iść na łatwiznę. Na dodatek czas odciska swoje piętno na ciele i lubię patrzeć na te znamiona historii. Urodziłam dzieci i moja sylwetka się zmieniła. Gdybym ją poprawiała, nie czułabym się matką.
Moim zdaniem kobiety operują się ze strachu – dodaje aktorka. Mężowie i partnerzy nie potrafią zaakceptować ich zmieniającego się wyglądu, chociaż sami też się starzeją. Zresztą nie dziwi mnie, że młode dziewczyny się operują, skoro same matki fundują im nowy biust na 18. urodziny. Ja do tego wieku musiałam czekać, aby w ogóle móc się pomalować.
Największe wsparcie mam w moim mężu. Pewnego dnia przyszedł i powiedział: "Zostawię cię, jeśli zrobisz sobie operację plastyczną!" Wiem, że kocha mnie taką, jaką jestem i nie chce mieć sztucznej kobiety w łóżku.