Od dwóch tygodni, czyli od zatrzymania Jarosława Bieniuka w związku z oskarżeniem o popełnienie przestępstwa przeciwko wolności seksualnej, cała Polska żyje skandalem seksualnym z jego udziałem i głowi się, które ze stron ma rację.
Tabloidy dawkują informacje w tej sprawie, podsycając emocje towarzyszące tej bulwersującej sprawie.
Na razie śledczym udało się postawić byłemu piłkarzowi dwa zarzuty, ale nie dotyczą one przestępstwa seksualnego lecz udostępniania narkotyków osobom trzecim. W związku z tym w minionym tygodniu doszło do przeszukania mieszkania jego rodziców.
Sam Bieniuk miał ponoć zapewniać, że owej feralnej nocy z 12 na 13 kwietniamiał przy sobie tylko magnez, który podał Sylwii Sz. na wzmocnienie, gdy zauważył, że źle się poczuła.
Super Express, który podał ten fakt do publicznej wiadomości, chwali się, że dotarł do zeznań Bieniuka złożonych na policji, chociaż nie podaje żadnych dowodów, że rzeczywiście udało mu się uzyskać wgląd do stenogramów z przesłuchania.
Z podobnie nieoczywistego źródła pochodzą opublikowane w tabloidzie fragmenty zeznań Sylwii Sz. Chociaż brzmią ciekawie, to tabloid ciągle nie ujawnia jednoznacznie, skąd je pozyskał, z tego względu sugerujemy ostrożność w kwestii ich interpretacji.
Super Express twierdzi, że Sylwia Sz. zeznała na policji, że Bieniuk starannie przygotował scenariusz ich spotkania. Kobieta twierdzi ponoć, że zawczasu zarezerwował pokój w hotelu, jakby był pewien, że po spotkaniu w kawiarni tam właśnie się udadzą. Rzekomo miał też przy sobie neseserek wypełniony erotycznymi gadżetami.
Z informacji, do których dotarł Super Express, wynika, że Sylwia Sz. wyjawniła, że w czarnym neseserze na kod były wibratory, kulki analne, zatyczki doodbytnicze - wymienia tabloid.
Jak nietrudno zauważyć, zeznania "Cassandry" znacząco rozmijają się z relacją Bieniuka, który twierdził, że do seksu doszło z jej inicjatywy i to ona właśnie domagała się wiązania.
Jedyne, w czym oboje się zgodzili, były próby interwencji podejmowane przez personel hotelowy, jednak Sylwia Sz. i Bieniuk zinterpretowali je zupełnie inaczej. Były piłkarz twierdził, że obsługa hotelowa skarżyła się na hałas, a Sylwia Sz. utrzymuje, że była to reakcja na jej wzywanie pomocy.
Twierdzi, że co chwilę ktoś pukał do drzwi, wtedy ona próbowała wołać o pomoc. By ją uciszyć, sportowiec zakleił jej usta taśmą - pisze tabloid. Miał także podać jej tabletkę nasenną. Po kilku odbytych stosunkach Bieniuk odwiózł taksówką Sylwię do domu. Tam kobietę odwiedził były chłopak Marcin. On namówił ją, by jechać do lekarza, a potem na policję.
Od tego momentu ustalenia Super Expressu pokrywają się z tymi, które opublikował Fakt. Fakt twierdzi, że mężczyzną, który namówił Sylwię Sz. do złożenia oskarżenia był Marcin T., założyciel klubu Zatoka Sztuki uwikłanego w 65 postępowań karnych dotyczących gwałtów na nieletnich i zmuszania nastolatek do prostytucji.