Show biznes zna wiele przypadków, w których skuszona wizją wiecznej młodości gwiazda nie wiedziała, kiedy powiedzieć "dość" skalpelowi. Za swojego rodzaju wzorzec z Sevres w nadużywaniu dobrodziejstw medycyny estetycznej od dobrych kilku lat służy niejaka Jocelyn Wildenstein. 78-latka zaprzecza co prawda jakoby miała kiedykolwiek kombinować przy swojej twarzy, twierdząc, że za jej niezwykle wydatne kości policzkowe odpowiedzialne są… szwajcarskie geny.
Poza "nietypową" urodą mieszkanka Manhattanu wysławiła się także niezwykle burzliwym życiem, jakie prowadzi u boku swojego narzeczonego, Lloyda Kleina, z zawodu projektanta mody. Para nie raz lądowała już na komisariacie po uczestniczeniu w domowych bójkach. Jak na "Kobietę Kota" przystało, Jocelyn ma już na swoim koncie podrapanie narzeczonego do krwi, zaatakowanie go nożyczkami, a także grożenie śmiercią.
Pomimo wybuchowej natury ich relacji, para nie potrafi bez siebie żyć. Zakochani zostali ostatnio przyłapani przez paparazzi podczas zawodów polo w Miami Beach, w których Lloyd brał udział. Towarzysząca mu Jocelyn przybyła kibicować narzeczonemu w eleganckiej, białej sukni w czarne grochy, do której dobrała zabudowane botki ze skóry.
Wieldenstein twierdzi, że ludzie na ulicy nieustawicznie mylą ją z Brigitte Bardot. Widzicie jakieś podobieństwo między paniami?