Celine Dion jest jedną z bardzo niewielu piosenkarek, które mogą uważać się za żywe legendy muzyki. Kanadyjka w trakcie niemal 40-letniej kariery sprzedała ponad 200 milionów płyt, nagrała nagrodzoną Oscarem piosenkę do Titanica i zdobyła pięć statuetek Grammy. Od 2014 roku częściowo wycofywała się ze służbowych obowiązków w związku z ciężkimi chorobami męża i brata, których w 2016 roku straciła na przestrzeni dwóch dni.
Przeżywszy podwójną żałobę, Dion w 2017 roku postanowiła "wrócić do gry". W ramach walki o uwagę mediów popisała się sprytną strategią i zaprezentowała się z nieznanej dotąd strony, urządzając sobie trwający niemal trzy miesiące pokaz mody pod jej paryskim hotelem. Gwiazda w trakcie europejskiej trasy koncertowej pokazała się w ponad 40 codziennych stylizacjach, które w "sezonie ogórkowym" zapewniły jej stałą obecność w mediach i, co za tym idzie, status "ikony" stylu.
W tym miesiącu Dion postanowiła umocnić swój status pupilki świata mody za pośrednictwem okładkowej sesji do amerykańskiego Elle. Studyjna sesja Toma Munro przedstawia ją w roli muzy prezentującej horrendalnie drogie stylizacje z kolekcji Haute Couture topowych domów mody. Poza widoczną na okładce kreacją od Valentino, wzrok przykuwa nowa, potargana fryzura oraz cekinowy kombinezon Armani Prive i żółty komplet Givenchy, które pomogły 51-latce wyeksponować pachy i wysportowane ramiona.
Zobaczcie Dion w sesji dla Elle. Dobra z niej modelka?