Przerzucanie się oskarżeniami przez Weronikę Rosati i Roberta Śmigielskiego rozgrzewa polskie media już od dobrych kilku tygodni. Wszystko zaczęło się od wywiadu dla Wysokich Obcasów, w którym aktorka oznajmiła, że była ofiarą przemocy fizycznej i psychicznej. Tekst bardzo szybko podzielił polski show biznes. Po stronie Weroniki opowiedziały się m.in. Ewa Minge i Magdalena Środa. Śmigielski mógł natomiast liczyć na wsparcie Krystyny Demskiej-Olbrychskiej oraz Ilony Łepkowskiej.
Byli kochankowie doprowadzili w końcu aferę na salę sądową, gdzie mieli ustalić wysokość przysługujących Rosati alimentów, a także możliwość naprzemiennej opieki nad dzieckiem. Pomysł ten wyraźnie nie spodobał się Weronice, która od początku afery stara się jak może, aby ograniczyć spotkania ojca z małą Elizabeth. Jak się okazuje, w dużym stopniu pomaga jej w tym fakt, że idąc za celebrycką modą, aktorka postanowiła urodzić w Stanach Zjednoczonych, fundując tym samym córce podwójne obywatelstwo.
Za plecami ojca jej córeczki, gwieździe M jak miłość udało się nie tylko zmienić nazwisko Elizabeth, ale też wlepić byłemu kochankowi zakaz zbliżania się na odległość 91 metrów przez okres trzech tygodni. Niestety, w przeciwieństwie do tego co twierdzi Weronika, prawo amerykańskie nie obowiązuje na całym świecie...
Jak podaje Super Express, aktorka stara się teraz, aby zakaz zbliżania się przedłużono nawet do 10 lat. Będzie to możliwe, gdy Śmigielskiego uzna się winnym czynów kryminalnych. Jeżeli chciałaby jednak zapewnić zakaz zbliżania się ortopedy w swojej ojczyźnie, musiałaby wytoczyć osobną sprawę w polskim sądzie.
Trzeba założyć podobną sprawę w Polsce. Inaczej nie będzie to działać. Ofiara musi udowodnić, że była prześladowana i dręczona. Sąd zazwyczaj bardzo dokładnie bada te sprawy, ponieważ często ludzie używają tego jako broni przeciwko sobie kiedy się rozwodzą lub rozstają i zaczynają walkę o prawo do dzieci - wytłumaczyła w rozmowie z Super Expressem Karolina A. Dehnhard z Norris McLaughlin, P.A, kancelarii specjalizującej się w prawie rodzinnym.
Dziennik twierdzi, że amerykańskie wyroki są tak bardzo istotne dla Weroniki, ponieważ próbuje ona na stałe wywieźć Elizabeth do Stanów. W ten sposób mogłaby się odciąć od ojca dziewczynki. Tłumaczyłoby to również, czemu 4 tysiące alimentów proponowanych przez Śmigielskiego jest dla Rosati niewystarczające. Dolar kosztuje w końcu prawie 4 złote.
Myślicie, że wyprowadzka z córką do USA będzie dobrym sposobem na rozwiązanie konfliktu? Czy to może jedynie początek prawdziwej, sądowej batalii między rodzicami?