W marcu Doda niespodziewanie ogłosiła zawieszenie kariery. Jako przyczynę podała "nowotwór w rodzinie", choć nie ujawniła od razu o kogo chodzi.
Spekulowano, że może nawrót choroby ma mama piosenkarki, Wanda, która zmagała się z rakiem kilka lat temu. Wówczas Rabczewska twierdziła, że chorobę pośrednio wywołała u jej mamy Agnieszka Szulim.
Przypomnijmy: Doda o chorobie mamy: "PASKUDNE PROGRAMY W TELEWIZJI o jej intymności wpędziły ją w depresję i nerwicę!"
Okazało się jednak, że tym razem zachorował ojciec Doroty, Paweł Rabczewski. Celebrytka poinformowała, że były sportowiec przeszedł poważną operację.
Na szczęście wygląda na to, że Rabczewski czuje się już lepiej. Doda ujawniła, że nowotwór nie jest złośliwy.
Na początku roku diagnoza była tragiczna. Teraz, po operacji, tata czuje się już dobrze, przytył siedem kilogramów. Wygląda zdrowo, znów się uśmiecha - ujawnia celebrytka w rozmowie z Party.
Doda uważa, że fakt, iż oboje jej rodzice wyszli z jednej z najcięższych chorób, to po części jej zasługa, bo udzielała się charytatywnie na rzecz chorych dzieci.
Za każdym razem, kiedy jeździłam do dzieci do szpitala onkologicznego, mój mąż Emil, który jest bardzo wierzący, mówił "Uuuu, Dodziuńka, ty teraz już masz tyle plusików na górze!". Myślę, że teraz po prostu wróciła do mnie dobra karma. Dwoje rodziców uratowanych! - ogłasza Rabczewska.
Myślicie, że to faktycznie "efekt karmy"?