Marta Wierzbicka do tej pory dość chaotycznie prowadziła swoją karierę. Odkąd trafiła do serialu Na Wspólnej, podjęła kilka nietrafionych decyzji.
Rozbierana sesja w Playboyu i wywiad o piersiach, które młoda aktorka nazywa "wielkimi kurwami", zagwarantował jej wprawdzie popularność, ale chyba nie taką, o jaką jej chodziło.
Wzbudziła entuzjazm w zasadzie tylko Czesława Mozila, który zadeklarował, że "chętnie wyru**ałby ją pod choinką".
Reszta Polaków poczuła głównie niesmak, który wyraziła nie głosując na Martę w Tańcu z gwiazdami. Rozczarowana aktorka żegnała się z programem już w pierwszym odcinku, połykając łzy.
Notowania Marty poprawił nieco udział w drugim sezonie programu Azja Express. Ona sama też już chyba zrozumiała, jak chce dalej prowadzić swoją karierę i postanowiła szlifować warsztat aktorski na teatralnych deskach. Obecnie jest związana z warszawskimi teatrami Capitol i Komedia, grając z farsach, wymagających od niej biegania po scenie w bieliźnie. Prywatnie jedna Marta nie rozbiera się zbyt chętnie i na premierę nowego spektaklu wybrała skromną sukienkę, spłaszczającą biust.
Wybór Marty sprawił wyraźny zawód fanom jej piersi, którzy szaleją z niepokoju, czy jednak nie zrealizowała wyrażonej przed sześciu laty groźby dotyczącej chirurgicznej ingerencji.
Chciałabym zmniejszyć biust - wyznała wtedy. Ja go po prostu nie lubię, nie chcę go pokazywać. Nigdy nie będę z niego dumna.
Z czasem jednak Marta polubiła swoje ciało, a przynajmniej, jak zapewnia w Fakcie, nie zamierza z jego powodu kłaść się na stół operacyjny.
Nie było żadnej ingerencji skalpela - zapewnia w tabloidzie. Nic się nie wydarzyło z moimi piersiami, sytuacja bez zmian. Wygląd zależy od doboru sukienki. Zaakceptowałam swój wygląd i nie chcę nic z nim robić. Zapomnijmy o temacie piersi. Te wcześniejsze wypowiedzi określam jako błędy młodości. Różne rzeczy ludzie mówią, jak są młodzi.
Czyli, jak można wnioskować z tej wypowiedzi, 28-letnia Marta uważa się już za osobę w co najmniej średnim wieku…