Konflikt między Weroniką Rosati a jej byłym partnerem Robertem Śmigielskim wyraźnie zaczyna nabierać rumieńców.
Kilka tygodni temu aktorka pojechała do Kalifornii specjalnie po to, by przed tamtejszym sądem złożyć obciążające ortopedę zeznania i uzyskać zakaz zbliżania się do niej i córki. Wcześniej przezornie zadbała o to, by Elizabeth przyszła na świat w amerykańskim szpitalu i z racji miejsca urodzenia otrzymała amerykańskie obywatelstwo.
Po powrocie do Polski, podczas pierwszej rozprawy w warszawskim Sądzie Okręgowym, podniosła ten argument w pyskówce z byłym ukochanym, jednak ten wyśmiał jej "światowe" ambicje, przypominając, że choćby nie wiadomo jak bardzo marzyła o tym, by być Amerykanką, to na razie nie jest, więc obowiązuje ją polskie prawo.
No, ale przynajmniej za oceanem Śmigielski nie może się do niej zbliżać na odległość 100 jardów, czyli niecałe 100 metrów.
Wniosek złożony w amerykańskim sądzie poparła zeznaniami, w których ujawniła, że Śmigielski groził jej pieskowi rasy yorkshire terrier oraz jej samej.
W maju 2018 roku zerwałam ze Śmigielskim, ale przypadkowo trafiłam na niego w styczniu 2019 roku - wspominała w protokole, do którego dotarł Super Express. Zaczął mnie straszyć, że mnie zniszczy i moją reputację też. Obrzucał mnie wyzwiskami i nie pozwalał mi odejść, przycisnął mnie w kącie. W tym czasie mój chłopak wychodził z łazienki. Osłonił mnie swoim ramieniem i odepchnął Roberta.
Jak wynika z zeznań Weroniki, spotykała się wtedy z warszawskim biznesmenem, który wcześniej mieszkał po sąsiedzku z nią i Śmigielskim. Do bójki miało ponoć dojść w jednym z warszawskim hoteli.
Powiedział Robertowi, by zostawił nas w spokoju i nie zbliżał się do nas - wspomina aktorka. Robert próbował mnie złapać za ramię i zaczął się kłócić. W mojej obronie stanęli też moi koledzy z pracy. Kazano mu opuścić pomieszczenie.
Czyli, jak wynika z zeznań Weroniki, ma ona licznych świadków, którzy potwierdzą jej wersję wydarzeń. Z kolei tabloid twierdzi, że dotarł do znajomego, który tego dnia towarzyszył ortopedzie i zapamiętał tę sytuację zupełnie inaczej.
Poszliśmy tam z Robertem na herbatkę i przyjacielską pogawędkę - ujawnia w Super Expressie. Przypadkiem natknęliśmy się tam na panią Rosati z jej nowym partnerem, ale nie było żadnej pyskówki czy szarpaniny. Choć na pewno nie była to komfortowa sytuacja dla Roberta.
_
_