Kilka tygodni temu życie Jarosława Bieniuka zmieniło się nieodwracalnie. Sportowiec został oskarżony o brutalny gwałt, a w sądzie toczy się sprawa dotycząca podawania przez niego substancji psychoaktywnych. Bieniuk nie przyznaje się do gwałtu i prosi, by nie anonimizować go w mediach. Udzielił też wywiadu, w którym zapowiedział walkę o dobre imię:
Błyskawicznie Jarka zaczęli też bronić znajomi: Majdanowie, Siwiec i Dubieniecki. Trzeba przyznać, że to zaskakujący gest - zazwyczaj osoby publiczne unikają mieszania się w afery i skandale, zwłaszcza tak niejasne. Najwyraźniej przyjaciele Bieniuka mają solidne podstawy, by mu wierzyć.
Tymczasem Sylwia, kobieta, która twierdzi, że jest ofiarą gwałtu, udzieliła wywiadu portalowi Kobieta.wp.pl. Na jego łamach postanowiła też pokazać swoją twarz.
Moja mama dzwoniła z płaczem. Wtedy cierpiałam najbardziej. Dla mnie łzy mojej mamy to największa krzywda. A ona musi to wszystko czytać. Piszą do niej znajomi i ją atakują. Nie dość, że cierpi, bo zraniono jej córkę, to jeszcze musi się mierzyć z linczem na mnie - mówi.
W rozmowie z dziennikarką Sylwia wspomina przebieg wydarzeń i broni się przed zarzutami o kłamstwie:
Po wszystkim wróciłam do domu, wykąpałam się, przebrałam i położyłam. Leżałam w łóżku i płakałam. Nie wiedziałam, co zrobić. Jak się zachować. Czy komuś o tym powiedzieć, czy lepiej to przemilczeć. Ból był nie do wytrzymania. Początkowo chowałam to w sobie. Potem podzieliłam się z przyjaciółmi. Oni mnie wsparli. Stwierdziłam, że on musi ponieść karę i że pójdę na policję. Że nigdy sobie nie wybaczę, jeśli tego nie zrobię. (...) Wiedziałam, że ludzie mi nie uwierzą. I dokładnie tak się stało. Przynajmniej na początku. Przez pierwsze prawie dwa tygodnie nic nie jadłam. Bałam się wyjść z domu. Siedziałam cały czas i płakałam. Ale teraz coraz więcej osób do mnie pisze, że słyszało o nim różne rzeczy i wierzą, że jest do tego zdolny. Nawet jego znajomi.
Pojechaliśmy na obdukcję do szpitala, do ginekologa. Wykryto obrażenia, zadrapania. Lekarka powiedziała, że widać, że to był gwałt. Tam też dostałam receptę na pigułkę dzień po. Wydaje mi się, że on nie używał prezerwatywy - zaznacza.
Wiadomo, że media staną po stronie Bieniuka - to celebryta. A dla mnie liczy się prawda. Musiałam skasować wszystkie konta w mediach społecznościowych, bo nie mogłam wytrzymać hejtu. Na nich zarabiałam, w tej chwili nie mam źródła utrzymania. Nie mam za co kupić jedzenia. Na szczęście pomagają mi moi rodzice. Sposób na zrobienie kariery? Ja przez to straciłam karierę - mówi kobieta.
Jestem modelką, więc w sieci są różne moje zdjęcia. A dla niektórych to dowód na moją winę. Piszą: "czy tak może wyglądać ofiara gwałtu?". Co to, jak wyglądam, ma wspólnego z gwałtem? Nazywali mnie prostytutką, bo mam zdjęcia w bieliźnie. Nie jestem prostytutką.
Rzekoma ofiara Bieniuka opowiedziała też o wsparciu, jakie dostaje i wspomniała, że może nie być jedyną osobą, której ten miał zrobić krzywdę.
Dostałam skriny z grup kobiecych ze wsparciem. Kobiety pisały, że po gwałcie spotykały się z podobnymi argumentami: "przecież on nie mógł tego zrobić", "dlaczego się nie wyrywałaś". Żebym wytrwała i że są ze mną. Napisała też do mnie jedna dziewczyna, która została przez niego skrzywdzona.
Nie dziwię się, że kobiety nie chcą zgłaszać gwałtów na policję. Ten hejt, te wszystkie zarzuty i reakcje są nie do wytrzymania.(...) Wszyscy dowiedzieli się o jednym z najbardziej traumatycznych momentów mojego życia bez mojej woli i wiedzy - zwierza się.