Cardi B cieszy się w Stanach Zjednoczonych ogromną popularnością, którą zbudowała głównie na patologicznych zachowaniach i wypowiedziach. Na liście jej "osiągnięć" jest np. rzucanie butami w koleżanki z branży czy zlecenie pobicia kochanek sojego męża.
Samozwańcza następczyni Nicki Minaj przed rozpoczęciem kariery w show biznesie była striptizerką w klubie nocnym w Nowym Jorku. Chwaliła się np., że narkotyzowała i okradała swoich klientów.
Zobacz: Rozgoryczona Cardi B tłumaczy się z okradania i narkotyzowania klientów: "Robiłam to, żeby PRZEŻYĆ"
Cardi jest też dumna ze swojego zmodyfikowanego operacjami plastycznymi ciała. W poniedziałek wieczorem podczas "live’a" na Instagramie opowiadała o liposukcji, którą zafundowała sobie po urodzeniu córki, Kulture Kiari Cephus. Raperka twierdzi, że operacja to jedno, ale utrzymanie sylwetki po niej, to już ne lada wyczyn.
Te dzi*ki myślą, że wystarczy iść na operację. Nieprawda, musisz też utrzymać to gó*no! - opisała swoje doświadczenia.
26-latka ujawniła, że do dziś musi masować brzuch, który "wygląda nierówno".
Potrzeba dodatkowo 100 zabiegów, żeby był idealnie gładki. Minęły już trzy lub cztery miesiące. Nie mogę się doczekać ostatecznego efektu - powiedziała.
Cardi jednocześnie przyznała, że liposukcja była kaprysem.
Potrzebowałam nowych cycków, ale liposukcja nie byłaby konieczna, gdybym ćwiczyła po porodzie, ale nie mam na to czasu! Najlepsze, że dzi*ki, które mówią, żeby "pokochać siebie" wytykają mi, że jestem sztuczna. Tak, jestem szczęśliwą, plastikową s*ką! I mówię wam to, żebyście czuli się dobrze. Róbcie to, na co macie ochotę - zaapelowała.
Przekonała Was, że warto zaakceptować siebie?