Małgorzata Rozenek i Radosław Majdan są małżeństwem z przeszło dwuletnim stażem. Podejmując decyzję o ślubie zdawali sobie sprawę z tego, że chociaż oboje pragną wspólnego dziecka, które zresztą byłoby dla Radka pierwszym biologicznym potomkiem, to realizacja może okazać się trudna.
Małgorzata nigdy nie robiła tajemnicy z faktu, że jej synowie z poprzedniego małżeństwa, Tadeusz i Stanisław przyszli na świat dzięki metodzie in vitro.
Celebrytka jest zresztą gorącą orędowniczką tej metody, dzięki której blisko 50 tysięcy par w Polsce zrealizowało swoje marzenie o rodzicielstwie.
Niestety, odkąd rządy objęło Prawo i Sprawiedliwość, atmosfera wokół in vitro uległa znacznemu pogorszeniu. Prawicowi politycy bez cienia zażenowania opowiadają, że dzieci z in vitro nie smakują jak truskawki i mają bruzdy na czole.
Małgorzata, chociaż wychowała się w konserwatywnym domu, a jej tata, Stanisław Kostrzewski przez wiele lat pełnił funkcję skarbnika PiS-u, nie rozumie, jak można być tak okrutnym, by zabraniać ludziom starania się o wymarzone potomstwo.
Pewnie się wielu osobom narażę, ale ja czasami nazywam in vitro niepokalanym poczęciem - ujawnia w Fakcie. Jeśli Kościół Katolicki tak bardzo czepia się niektórych słów i określeń związanych z tą metodą zajścia w ciążę, to proszę, niech mi ktoś wyjaśni, że tak właśnie nie jest. Jestem z głęboko wierzącej rodziny, a do tego mój ojciec jest konserwatywny w kwestiach obyczajowych. Nigdy jednak nie dał moim synom odczuć, że ma jakieś obiekcje wobec metody in vitro, dzięki której obaj pojawili się na świecie. Zaakceptował moje wybory w tej kwestii. A jeśli jesteśmy wierzący, to przecież będziemy za swoje wybory odpowiadać gdzieś tam na górze.
_
_