Marina Łuczenko-Szczęsna od wielu lat robi wszystko, by ludzie zaczęli postrzegać ją jako piosenkarkę, a nie żonę Wojtka Szczęsnego. Mimo że rzeczywiście nagrywa własny materiał, to w mediach funkcjonuje głównie dzięki chwaleniu się wystawnym życiem i luksusowymi podróżami. Piosenkarka ma na koncie sukcesy, których mogłaby pozazdrościć niejedna influencerka. Podobno była "pierwszą Polką na Coachelli", a po akrylowe paznokcie latała helikopterem.
Po szokujących deklaracjach o "ostatnim razie na Coachelli", Marina postanowiła wreszcie na serio zająć się swoją podupadającą karierą. Jej postanowienie zbiegło się z reanimacją serialu 39 i pół, w którym występowała dziesięć lat temu. Piosenkarka skorzystała z okazji, a na plan zdjęciowy zaprosiła nawet swojego męża. 29-latka grozi również wydaniem trzeciej płyty, jednak jak na razie projekt ugrzązł na etapie zbierania inspiracji.
PRZYPOMNIJMY: Marina Łuczenko o nowej płycie: "Nie mam zaplanowanego klimatu, ale za to mnóstwo nowych inspiracji"
Obecnie kariera Mariny to przede wszystkim brylowanie na ściankach i śpiewanie coveru Shallow na obozie Anny Lewandowskiej. Mocny powrót z urlopu macierzyńskiego ma zapewnić jej okładkowa sesja dla magazynu Joy. Materiałami zza kulis nie zapomniała pochwalić się na Instagramie. Ubrana w kwiecisty komplet stroiła miny w rogu ściany:
Już nie mogę się doczekać efektów wczorajszej sesji! A tutaj sneak peek. Dziękuję całemu zespołowi - zachwycała się.
Zobaczcie, jak się wyginała. Myślicie, że w końcu odniesie sukces?