Prawie rok temu pisaliśmy o smutnej młodości *Gosi Andrzejewicz (wtedy jeszcze Andrzejczuk). Nie miała w szkole wielu przyjaciół, znajomi z klasy wspominają ją jako osobę zarozumiałą i mało sympatyczną. Ze względu na spory pieprzyk przezywali ją *"Hogata". Okrutne, ale jak można polubić osobę która na lekacjach zachowywała się w taki sposób:
Pamiętam pewien incydent na ostatnich zajęciach z muzyki - wspomina jej znajoma. Gosia, mająca otrzymać ocenę bodajże dobrą z tego przedmiotu, wstała i na forum klasy zażądała dla siebie oceny celującej, gdyż, jak sama to ujęła: "Śpiewam, wygrywam konkursy, odnoszę sukcesy, a moja wiedza muzyczna jest znacznie większa niż reszty klasy."
Tacy ludzie mają w życiu pod górkę. Nic dziwnego, że Gosia wypiera z głowy tamte lata. W głowie stworzyła sobie chyba alternetywną wersję młodości. Przybiera to niekiedy zabawne formy - na swoim profilu w serwisie społecznościowym podała, że jej szkolnym przezwiskiem była... "śpiewaczka".
Założymy się, że sama w to wierzy. Wiele razy udowodniła już, że należy do osób, które widzą tylko to, co chcą widzieć.