Od trzech lat trwa batalia między Amber Heard i Johnny’m Deppem. Po zaledwie 15 miesiącach małżeństwa akorka stwierdziła, że jest ofiarą przemocy ze strony nieobliczalnego męża. Publikowała zdjęcia posiniaczonej twarzy i ze szczegółami opisywała przebieg domowych awantur.
Johnny od początku nie przyznawał się do zarzucanych mu czynów. Przez rok zbierał dowody na swoją niewinność, aż wreszcie pozwał Amber o zniesławienie. Za zniszczenie wizerunku domaga się od niej 50 milionów dolarów.
Aktor dostarczył m.in. zeznania portierki i ochroniarza, którzy ponoć widzieli Amber w świetnej formie kilka dni po rzekomym pobiciu. Gwiazdor kina jest pewien, że Heard ukartowała wszystko wspólnie z siostrą.
Zobacz: Johnny Depp zebrał dowody na to, że Heard UKARTOWAŁA POBICIE! "Celem było zyskanie rozpoznawalności"
Johnny przekonuje, że Amber zmyśliła całą historię, a nawet... namalowała sobie siniaki.
Sfabrykowane zarzuty dotyczące przemocy domowej wobec pani Heard są kategorycznie i wyraźnie fałszywe. Stanowczo zaprzeczałem oskarżeniom pani Heard od momentu, gdy pierwszy raz pojawiła się w sądzie w 2016 roku z namalowanymi siniakami, aby uzyskać tymczasowy zakaz zbliżania się do niej. Świadkowie i nagrania z kamer pokazują, że ani wcześniej, ani później w ciągu tego samego tygodnia nie miała siniaków. Będę zaprzeczał do końca swojego życia, bo nigdy nie maltretowałem pani Heard ani żadnej innej kobiety - mówi Depp.
Ponadto aktor twierdzi, że to on był ofiarą przemocy ze strony Amber i do zeznań dołączył zdjęcia obrażeń, jakich miał doznać w trakcie małżeństwa. Oprócz tego Heard miała się uciekać do specyficznej przemocy psychicznej... Depp zeznał, że ona lub "jeden z jej znajomych"... wypróżnił się w jego łóżku "dla żartu" tuż przed ich wspólnym wyjazdem na festiwal Coachella.
Po latach jestem w końcu w stanie udowodnić swoją niewinność, demaskując każdy element tej mistyfikacji. Jej kłamstwa są wewnętrznie niespójne i są bezpośrednio sprzeczne z zeznaniami świadków i dowodami w postaci zdjęć i nagrań - mówi aktor.
Depp dodaje, że Amber "cynicznie wykorzystywała ruch #metoo do uwiarygodnienia swoich kłamstw".
"Dowody" pani Heard opierają się przede wszystkim na słowach jej i jej znajomych, którzy fałszywie oskarżyli mnie o przemoc, chociaż żaden z nich nie potwierdził, że był jej naocznym świadkiem. Zrobili to pod groźbą kary za krzywoprzysięstwo i pomimo dowodów na to, że to ja byłem jej ofiarą - podsumowuje.
Wierzycie, że Amber od początku kłamała?