Choć od finału Konkursu Piosenki Eurowizji minął już niemal tydzień, nie cichną echa festiwalu. W tym roku nie brakowało kontrowersyjnych wydarzeń. Media rozpisywały się m.in. o namiętnym pocałunku gejów na widowni i występie transseksualistki, Dany International.
Ponadto skandal wywołał zespół Hatari z Islandii, który dał występ w klimacie BDSM, a w trakcie przyznawania punktów członkowie grupy wyciągnęli flagi z napisem "Uwolnić Palestynę".
Przypomnijmy: Skandal polityczny na Eurowizji: Islandczycy wyciągnęli flagi z napisem "Uwolnić Palestynę"
To nie koniec sensacji związanych z tegorocznym konkursem. Europejska Unia Nadawców poinformowała właśnie, że w trakcie liczenia głosów... doszło do pomyłki. EBU przesłało do mediów oświadczenie, w którym wyjaśnia, że w trakcie finału na żywo podano niepoprawne wyniki głosowania z Białorusi.
Zawiódł system konwertujący zbiorcze wyniki wszystkich pięciu jurorów z Białorusi na punkty w eurowizyjnej skali - czytamy w komunikacie.
W efekcie system uwzględnił dziesięć najniżej ocenionych utworów zamiast tych, które jury uznało za najlepsze. Po poprawieniu wyników okazało się, że w ostatecznej klasyfikacji nastąpiło przetasowanie. Szwecja wyprzedziła Norwegię, Malta i Cypr awansowały o dwa miejsca, a Słowenia spadła w rankingu.
Internauci są oburzeni pomyłką i oceniają, że to "największy skandal w historii konkursu".
"Ciekawe co by się stało, gdyby zmienił się zwycięzca?", "Paskudna wtopa. Wstyd na całą Europę", "Banda niekompetentnych pajaców. Powinny polecieć głowy w EBU" - piszą na Facebooku rozzłoszczeni użytkownicy.
To jednak nie koniec skandalu. Jak się okazuje... Polska awansowałaby do finału, gdyby nie pomyłka czeskiej jurorki, która podała punkty w odwrotnej kolejności. Intarnauci piszą, że w związku z tym, Polska powinna automatycznie mieć zapewniony awans do finału w przyszłym roku.
Myślicie, że ktoś to uwzględni?