Emitowany od 2008 roku serial Ojciec Mateusz, z Arturem Żmijewskim w roli księdza rozwiązującego kryminalne zagadki, ciągle nie znudził się widzom. Wprawdzie między czternastym a szesnastym sezonem serial porzuciło blisko pół miliona widzów, jednak nikt w produkcji się tym specjalnie nie zmartwił. Mimo regularnych wahań słupków oglądalności, Ojciec Mateusz nadal przyciąga przed telewizory trzy i pół miliona widzów, więc nie ma powodów do narzekań.
Gorzej, że podobno ekipa, z Arturem Żmijewskim na czele, jest już zmęczona ciągnącą się od 11 lat historią. Aktor już kilka razy podejmował próby rozstania się z produkcją, która, jego zdaniem, zbyt mocno go szufladkuje, jednak producenci zawsze jakoś go przekonywaliza pomocą argumentów finansowych. A jak one nie pomogły, to pozwolili mu reżyserować.
Jak ujawnia Super Express, wiosenny sezon zakończy się mocnym zwrotem akcji, który pozostawi widzów w niepewności, czy Żmijewski w ogóle wróci do swojej parafii w Sandomierzu.
Ksiądz zostanie bowiem odsunięty przez biskupa i zastąpiony innym duchownym - donosi wstrząśnięty tabloid. Wszystko przez oskarżenia o złamanie tajemnicy spowiedzi, za co będzie mu groziła ekskomunika.
Tabloid uspokaja widzów przerażonych perspektywą gwałtownego zakończenia serialu, ujawniając, że zdjęcia do kolejnej serii już ruszyły.
Oczywiście, jesienią zobaczymy kolejny sezon produkcji - potwierdza producent Krzysztof Grabowski.
Nie chce jednak ujawnić, czy Żmijewski pozostanie w obsadzie. Wyobrażacie sobie ten serial bez niego?