Gdy w lipcu 2010 roku Joanna Liszowska przysięgała dozgonną miłość szwedzkiemu milionerowi, Oli Serneke, nie wszyscy wróżyli im długie pożycie. Wiadomo było, że związek będzie wystawiony na liczne próby z powodu odległości. Szwed nie chciał bowiem na stałe przeprowadzić się do Polski, a "Lisza" nie zamierzała rezygnować z kariery.
Początkowo małżonkom jakoś udawało się pogodzić interesy, a Joanna zapewniała, że nie wyobraża sobie życia bez Oli.
Raz w życiu wyszłam za mąż i nie zamierzam tego zmieniać. Mam pewność, że to wybór na całe życie i nic się w tym temacie nie zmieni. Chcę być z moim mężem do końca życia - mówiła w wywiadach.
Przypomnijmy: Liszowska: "Będę z mężem DO KOŃCA ŻYCIA!"
Z czasem jednak pojawiły się plotki o kryzysach. Powodem nieporozumień było głównie dzielenie opieki nad dwiema córkami, Stellą i Emmą, które coraz rzadziej widywały tatę, bo Joanna chciała, żeby chodziły do przedszkola w Warszawie.
Kilka dni temu w mediach pojawiła się informacja, że rozwód jest już przesądzony.
Liszowska postanowiła skomentować te doniesienia i ujawniła, że już dawno nie jest żoną Serneki.
Oto naga prawda: Już blisko rok jestem po rozwodzie (w Szwecji) z daleka od wścibskich oczu i uszu. Z byłym mężem pozostajemy w bardzo przyjacielskiej, życzliwej relacji, pełnej szacunku i troski o nasze córeczki. Życie dawno potoczyło się dalej. No scandal, no fight, no comments. Prosimy o uszanowanie naszej prywatności - wyznała w opublikowanym na Instagramie wpisie.
Majątek byłego męża Liszowskiej szacowany jest na 19 milionów euro, ale ponieważ para miała podpisaną intercyzę, aktorka otrzymała "zaledwie" jednorazową wypłatę za "straty moralne". Sytuacja finansowa córek pary została zabezpieczona funduszem powierniczym oraz alimentami.
Spodziewaliście się, że tak to się zakończy?