W lutym tego roku publiczność i krytycy filmowi zgromadzeni na amerykańskim Sundance Film Festival zachwycili się filmem Jacka Borcucha Słodki koniec dnia. Skończyło się nagrodą dla najlepszej aktorki w kategorii World Cinema Dramatic dla Krystyny Jandy, która zagrała laureatkę literackiego Nobla polsko-żydowskiego pochodzenia, mieszkającą we Włoszech.
Jej córkę zagrała Kasia Smutniak, która rzeczywiście od wielu lat mieszka we Włoszech.
Zdaniem wybitnej aktorki, Ewy Wiśniewskiej, Borcuch powinien był zamiast Jandy, zaangażować inna aktorkę, najlepiej mówiącą po włosku, co dodałoby filmowi realizmu.
Wiśniewska, oczywiście, nie próbuje dyktować reżyserowi obsady, ale tak całkiem przy okazji, nienatrętnie przypomina, że ona osobiście przez wiele lat mieszkała w Rzymie i świetnie zna włoski.
Piękne są Włochy i mam do nich ogromny sentyment - wyznaje aktorka. Bardzo dziwne, że nikt nigdy nie wpadł na pomysł, żeby powierzyć mi rolę, w której mogę mówić po włosku, ponieważ ten język znam.
Jak ujawnia znajomy Wiśniewskiej, zawodowo związany z kierowanym przez Jandę Teatrem Polonia, ta dyplomatyczna wypowiedź skrywa znacznie bardziej burzliwe emocje.
Ewa w latach 70. wyszła za mąż za Włocha i mieszkała w Rzymie - przypomina w rozmowie z Faktem. Bardzo żałuje i zazdrości Krystynie roli pisarki.
Cóż, to nie pierwszy raz, kiedy ktoś ma żal do Jandy o to, że dostaje ciekawe role. Kilka lat temu Joanna Szczepkowskatak się z nią pokłóciła o to, która z nich ma graćMarię Skłodowską-Curie, że ostatecznie rola polskiej noblistki przypadła Karolinie Gruszce.