Tola Szlagowska nie przestaje zaskakiwać. Lektura wpisów na jej blogu zawsze poprawia nam humor (może o to chodzi?). I chociaż na plus notujemy jej pracę nad ortografią i interpunkcją (jest już prawie lepsza od nas :), to przebrnięcie przez treść nadal bywa problemem. Nie inaczej jest tym razem - Tola podjęła się tematu religii. A konkretnie, jak to jest być buddystko-katoliczką. Jeżeli na pewno chcecie wiedzieć, przeczytajcie (pisownia oryginalna):
Wychowalam sie w katolickiej wierze, w katolickim kraju, rodzinie. Lecz jednoczesnie bylam otwarta na nowosci. Moi rodzice mnie nie izolowali, ale jednoczesnie nie wpychali mi niczego na sile. Nie rozumialam tego, ze moj tata jak i brat sa buddystami. Myslalam, ze to, zle, ze to grzech. Z czasem sprawy sie nieco pokomplikowaly, zaczelam pytac, zastanawiac sie. Zaczelam rozwazac slowa ksiedza, szkolnego katechety, czy babci. Nic juz nie bylo czarne albo biale. Otworzylam sie na to, co tak bardzo fascynowalo bliskie mi osoby. Zaczelam poznawac buddyzm.
Teraz czerpie z obu sciezek. Wierze w matke boska, jest takim niesamowitym aniolem strozem, patrze na nia troche przez pryzmat mojej babci. Jezus jest genialnym nauczycielem rownym Buddzie, po prostu przekazuja swoje nauki w innej formie.Buddyzm to dla mnie filozofia, tam znajduje odpowiedz na te najtrudniejsze pytania. Chrzescijanstwo to ochrona i bezpieczenstwo, to troche moje dziecinswto, anioly. Obie energie sa wspaniale.
Tola chwali się też swoimi dewocjonaliami:
Na mojej nocnej szafce mam obrazki matki boskiej, zielonej tary i bodhisatwy wspolczucia. Nosze rozaniec od babci i male buddyjska od taty.
Przypomnijmy, ostatnio gdy Tola informowała nas o swoim zyciu duchowym, ogłosiła: "Kot mógł być w poprzednim wcieleniu moją matką."