We wtorek w warszawskim sądzie odbyła się kolejna rozprawa o ustalenie opieki nad półtoraroczną córką Weroniki Rosati i Roberta Śmigielskiego.
Wcześniej aktorka, korzystając z faktu, że urodzona w Los Angeles Elizabeth jest obywatelką Stanów Zjednoczonych, pozbawiła ją w amerykańskim sądzie nazwiska ojca. Śmigielski na tę wieść zareagował nerwowo i tym mocniej naciska na wspólną opiekę nad córką.
W rewanżu Weronika domaga się od niego 22 tysięcy złotych miesięcznie z tytułu alimentów. Ortopeda początkowo zaproponował kwotę 4 tysięcy złotych miesięcznie, ale ostatnio, jak donosi Fakt, wspaniałomyślnie podniósł ją do sześciu.
Rosati walczy o sprawiedliwość wspomagając się torebką marki Gucci za ponad sześć tysięcy złotych, czym mogła jeszcze dodatkowo zrazić do siebie osoby, które wypominają jej, że jak na ikonę samotnego macierzyństwa trochę za dobrze jej się powodzi pod względem finansowym.
Rzeczywiście, do tej pory aktorka mogła liczyć na wsparcie dobrze sytuowanych rodziców, jednak, jak przypomina Fakt, w minioną niedzielę sytuacja właśnie uległa zmianie.
Tata Weroniki, Dariusz Rosati nie dostał się do Parlamentu Europejskiego, co znacząco wpłynie na finansowy status rodziny.
Nawet w obliczu posuchy w karierze, Weronika zawsze mogła liczyć na pieniądze ojca - przypomina tabloid. W sporej mierze dzięki pracy w europarlamencie jego oszczędności wynoszą już prawie 1,7 miliona złotych, do tego ma 1,2 miliona w obligacjach, dom wart 2,4 miliona złotych, pięć działek za łącznie pół miliona i trzy samochody. Problem w tym, że bez pracy oszczędności mogą szybko stopnieć…
_
_