Nigdy nie było tajemnicą, że premiery, bankiety, otwarcia butików, centrów handlowych i promocje butów wymagają wielu przygotowań. Każda z celebrytek stara się wypaść jak najlepiej na ściance i nie miga się od poświęceń.
Patrycja Kazadi jako pierwsza ujawniła, że tak zwane bywanie jest kosztowne i czasochłonne, bo trzeba zainwestować w kreację, fryzurę, zatrudnić wizażystkę, skonsultować się ze stylistą, czyli jest roboty na cały dzień, a nawet dłużej.
Weronika Książkiewicz w programie Na językach ujawniła, że zdarza jej się głodzić przed bankietem, żeby lepiej wypaść na ściance. Ten sposób stosuje też Marcelina Zawadzka, która wyznała, że po skończonym pozowaniu zjada w ciemnym kącie przyniesioną z domu kanapkę, żeby nie zasłabnąć z głodu w trakcie imprezy.
Tymczasem Cleo, wbrew obowiązującym trendom, nie ma nic przeciwko pokazywaniu się w tym samym stroju więcej niż raz. Mało tego, jest nawet z tego dumna.
Za dzieciaka miała jedne buty i spodnie - przypomniała w Internecie. Nie było mnie stać na ubrania.
Teraz jej sytuacja finansowa jest nieporównywalnie lepsza, jednak Cleo i tak uważa, że kupowanie ubrań po to, żeby założyć je raz, jest co najmniej nieodpowiedzialne w sytuacji, gdy ważą się losy wyniszczonej przez ludzkość planety.
Głupia zasada show biznesu: nie pokazywać się dwa razy w tym samym - denerwuje się wokalistka, cytowana przez Fakt, Jakie musiałabym mieć kompleksy i być niedowartościowanym człowiekiem, żeby dookreślać się posiadaniam ciuchów? Niszczyć środowisko, materiał, wydawać pieniądze bez sensu… Totalna bzdura, idiotyczny konsumpcjonizm!
Ma rację?