Ania Bosak zasłynęła ostatnio chwaląc się "lataniem na shopping" do Nowego Jorku, po ciuchy polskich projektantów. Sądząc po komentarzach, mocno Was tym rozbawiła. Okazuje się, że chamski lans w tabloidzie to efekt tego, że Ania bardzo chce błyszczeć w towarzystwie. Chce, żeby każdy wiedział, że swoich ciuchów nie kupiła tanio. Tym bardziej boli ją, gdy ktoś pojawi się obok w tym samym stroju.
Nasza czytelniczka wspomina spotkanie z nią w pubie Fever w łódzkiej Manufakturze. Bosak okazała się być bardzo wrażliwą dziewczyną:
Była z dwoma chłopakami, siedzieli przy barze. Pili piwo i palili papierosy - opisuje. Miała na sobie fioletowe bolerko z cekinami. Nagle oburzyła się na coś i nie dokańczając piwa, poszła szybko do szatni i niemal wybiegła z pubu. Po chwili zorientowałam się, co było przyczyną jej zachowania. Kilka metrów od niej usiadła dziewczyna ubrana w IDENTYCZNE bolerko.
Niby błahe, ale jednak zabawne - Anka nie może znieść myśli, że ktoś ma taki sam ciuch jak ona. I że prawdopodobnie nie musiał lecieć po niego aż to Stanów ;)