Nie wiadomo dokładnie, czego spodziewała się Justyna Żyła po udziale w Tańcu z gwiazdami, ale chyba wszyscy są zgodni co do tego, że wykazała się wielką odwagą. Musiała przecież jeszcze przed wyjściem na parkiet nabrać podejrzeń, że nie dysponuje talentem tanecznym, a i tak się zdecydowała.
Niewykluczone, że wpływ na jej decyzję miały pieniądze. Z przecieków wynika, że producenci zapłacili jej 6,5 tysiąca złotych za każdy odcinek.
Widzowie w sumie też byli zadowoleni, bo Justysia zapewniła porządną dawkę rozrywki. Podobno partnerujący jej Tomasz Barański był trochę mniej szczęśliwy, bo przez większość choreografii musiał nosić Żyłę na rękach. Póki trzymał ją w powietrzu, ich taniec wyglądał nieźle. Niestety, kiedy tylko stawiał ją na parkiecie, robiło się dużo gorzej, co nie umknęło uwadze jurorów.
Mimo niepochlebnych uwag i niskich ocen, wierni fani Justyny zapewnili jej udział w aż pięciu odcinkach. Czyli dużo powyżej jej możliwości.
Po zakończeniu edycji pojawiły się spekulacje, czy były mąż celebrytki, Piotr Żyła nie poczuł się czasem zainspirowany tanecznym sukcesem Justyny, przynajmniej na tyle, by pójść w jej ślady.
Na razie skoczek nie wykazuje w tej sprawie wielkiego entuzjazmu. W rozmowie z Super Expressem zapewnia, że sport jest w jego życiu na razie najważniejszy, jednak pod koniec wywiadu dorzuca tajemnicą deklarację.
Wyznaczyłem sobie cel główny na przyszły sezon, ale go nie zdradzę - zapowiada. Cierpliwie na to pracuję.
Czy może chodzić o udział w Tańcu z gwiazdami? Producenci na pewno rozważają kandydaturę Piotra, zwłaszcza że jego byłej żonie tak świetnie poszło w programie.
W tym momencie nie - ujawnia skoczek, zapytany, czy uwzględnia takie plany.
Nie ma pośpiechu, minie jeszcze co najmniej pół roku zanim producenci zaczną obdzwaniać ewentualnych kandydatów. Chcielibyście zobaczyć Piotra na parkiecie?