Była wokalistka Varius Manx, Monika Kuszyńska 11 lat temu, w wyniku przerwania rdzenia kręgowego straciła władzę w nogach. Do tragedii doszło z winy ówczesnego szefa Moniki, Roberta Jansona, który chciał się pochwalić nowym samochodem. Lider Varius Manx nie był doświadczonym kierowcą, a warunki na drodze, z powodu lejącego deszczu, były niesprzyjające. Monika jednak nie odważyła się sprzeciwić kolegom z zespołu, którzy nalegali, by zajęła miejsca obok kierowcy. Ono właśnie najbardziej ucierpiało w czasie wypadku. Przybyli na miejsce ratownicy piłą wycinali wokalistkę z pogiętej blachy.
W szpitalu przeszła kilka operacji, po których, jak wyznała w swojej autobiograficznej książce, płakała z bólu. Od tamtej pory porusza się na wózku inwalidzkim. W międzyczasie wypróbowała wszystkie dostępne metody leczenia, z kuracją komórkami macierzystymi włącznie. Mimo że okazały się nieskuteczne, nie straciła wiary w to, że jeszcze stanie na nogi.
W międzyczasie postanowiła zorganizować sobie życie tak, jak sobie wymarzyła. Nagrywa płyty, koncertuje i jest szczęśliwą żoną Kuby Raczyńskiego oraz mamą dwuletniego Jeremiego i półrocznej Kalinki.
Po narodzinach dzieci Monika aktywnie włączyła się w akcję promowania naturalnego karmienia. Została dawczynią w Banku Mleka Kobiecego w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, żeby pomóc dzieciom, które z różnych przyczyn zostały pozbawione "białego złota".
Pomyślałam, że skoro wystarcza pokarmu dla mojej córeczki, to podzielę się nim z innymi mamami - wyjaśnia w Fakcie. Wiem, jak wielki stres przeżywają kobiety, które nie mogą wykarmić swoich dzieci.
Kuszyńska podkreśla, że nie nigdy nie przeżywała wątpliwości, jak naturalne karmienie wpłynie ma kształt jej piersi.
Przez moje przejścia nabrałam dystansu do tego, jak wyglądam - tłumaczy. Najważniejszym argumentem za karmieniem piersią jest dla mnie zdrowie moich dzieci.
**_
_**