Minione lata okazały się szczególnie udane dla Małgorzaty Rozenek-Majdan. Kiedy wydawało się, że po przeciętnej oglądalności Piekielnego hotelu jej kariera nieco przystopuje, celebrytka zdecydowała się wraz z ówczesnym narzeczonym Radosławem Majdanem wziąć udział w podrózniczym programie TVN-u.
Wprawdzie dotrwali tylko do czwartego odcinka, jednak z czasem okazało się, że to oni najbardziej skorzystali na programie.
Producenci i organizatorzy imprez, zachwyceni ich dialogami, wręcz zasypywali parę propozycjami. Za samą tylko kampanię reklamową telefonii komórkowej, inspirowaną ich egzotycznymi przygodami, Małgorzata i Radosław zainkasowali ponoć 2 miliony złotych.
Od tamtej pory pieniądze po prostu same pchały im się do rąk. Za okraszony roznegliżowanym zdjęciem wpis na Instagramie celebrytkapotrafiła zainkasować kilkadziesiąt tysięcy złotych. Nie stroniła także od prowadzenia imprez. Zwyczajowa stawka Małgosi wynosiła 12 tysięcy złotych za godzinę.
Jakiś czas temu pojawiły się plotki, że 41-latka trochę się opatrzyła.
Jej przyjście na imprezę nie jest już tak bardzo interesujące, jak kiedyś - oceniał informator Faktu. Organizatorzy różnych uroczystości wolą płacić gwiazdom, które pojawiają się publicznie rzadziej, bo Rozenek od dłuższego czasu jest praktycznie wszędzie.
Okazuje się, że doniesienia tabloidu nie mają nic wspólnego z prawdą.
Od kilku lat Małgorzata niezmiennie jest na liście topowych gwiazd, a tym samym reklamodawcy mają świadomość, że zatrudniając ją do reklam, przyniesie ona marce zamierzony cel - podkreśla menadżer Rozenek w rozmowie z Pudelkiem. - Dowód? Już niebawem, bo jesienią, pojawi się kilka dużych reklam z Małgorzatą w roli głównej - zapewnia.