Mija miesiąc odkąd Jacek Rozenek zasłabł za kierownicą swojego samochodu i ostatkiem sił wezwał pogotowie. W szpitalu zdiagnozowano u niego udar niedokrwienny.
Bliscy aktora od dawna przestrzegali go, że naraża zdrowie, pracując na kilku etatach. W marcu pojawił się nawet sygnał ostrzegawczy, gdy aktor zasłabł za kulisami Teatru Kamienica tuż przed wyjściem na scenę. Omal nie skończyło się wtedy zawałem.
Początkowo sytuacja po udarze wyglądała kiepsko. Aktor stracił mowę i czucie w kończynach. Poruszał się na wózku inwalidzkim, ale na szczęście niepokojące objawy szybko się cofały.
Na początku czerwca Rozenka odwiedziła w szpitalu Adrianna Biedrzyńska, która potem zamieściła na Instagramie filmik potwierdzający, że stan aktora uległ znacznej poprawie.
Krótko potem producent serialu Barwy szczęścia potwierdził, że Jacek wróci na plan, kiedy całkiem wydobrzeje. To zaś wydaje się już tylko kwestią czasu.
Widać duże postępy - potwierdza w rozmowie z Super Expressem znajomy aktora. Jacek stanął na nogi i zaczął chodzić. Dużo czyta i korzysta z komputera. Jego lekarze mówią jednak, że nie wyjdzie prędko ze szpitala. Spędzi tam jeszcze kilka tygodni, a potem będzie przeniesiony do jakiegoś ośrodka rehabilitacyjnego.
_
_