Margaret zadebiutowała na festiwalu z Opolu w 2014 roku. Od tamtego czasu emocje już, oczywiście, opadły i obecnie za kulisami amfiteatru i na scenie czuje się jak w domu. Jednak początki, jak sama wyznaje, były ciężkie.
Piosenkarka miała taką tremę, że prawie nie pamięta swojego pierwszego występu, ani jak wyszła na scenę. Być może jest w tym też pewna zasługa wódki, którą wypiła, by dodać sobie śmiałości.
Mój pierwszy raz w Opolu był trudny - wyznaje w Fakcie. Przylecieliśmy helikopterem z koncertu w Warszawie w ostatniej chwili. Musiałam ze stresu wziąć szybki łuk alkoholu na odwagę i dopiero mogłam ruszyć na scenę. Przez emocje mało pamiętam z tego dnia.
Na szczęście artystka, jak ujawniła niedawno w wywiadzie dla magazynu Joy, uczy się kontrolować swoje emocje bez wspomagaczy. W Fakcie uspokaja, że pije tylko wtedy, gdy planety niekorzystnie się ułożą.
Nie róbcie ze mnie alkoholiczki - apeluje. Czasem, jak jest pogoda kiepskawa i zły ascendent, to muszę wspomóc się alkoholem, by dostać kopa energii.
_
_